Matka - fragmenty

Nie mogę pracować; to coś strasznego. Nie mogę myśleć. Czy się przebudzę? Żyję we śnie. Co więc robię; czym jestem?

Czuję się zniszczony. Osypuje się bez przerwy. Coś osypuje się, spada. Nie mogę się wyzwolić; jestem zamknięty, zostałem zamknięty, zamknięto mnie, zamknąłem się. Życie moje składa się z nielicznych przebudzeń i ciągłej mordęgi - jakby zostało już przed dwudziestu laty okaleczone, przełamane. Jestem zrównoważonym szaleńcem, dumnym robaczkiem, spokojnym awanturnikiem - tak strasznie kocham las i wieś -a siedzę na Śląsku, siedzę całe czerwce i lipce, i sierpnie zamknięty w tym pokoju nad kilkoma pokreślonymi kartkami papieru.

W czasie ostatniej rozmowy powiedział do mnie Staff: "Nie trzeba się ścieśniać... to nawet wpływa na pisanie, to wywiera ujemny wpływ". Zrozumiałem Go - to sprawdza się na mnie.Wazon potoczył się kilka centymetrów i zatrzymał się na krawędzi stołu. W środku miał niebieskawe światło. Wiedziałem, co będzie dalej. Bardzo się bałem. Nawet zacząłem się modlić: "Aniele boży, stróżu mój, ty zawsze przy mnie stój, rano, wieczór, we dnie, w nocy, bądź mi zawsze ku pomocy...", ale coś mnie kusiło i znów pociągnąłem serwetę. Teraz już w to nie wierzę, ale wtedy diabeł się tam zjawił, diabeł wyciągnął moją rękę i szarpnął. Ja naprawdę nie chciałem. Jeszcze mogłem w ostatniej chwili chwycić wazon, bo obrócił się powoli, jakby dokoła siebie, i bardzo powoli spadał na podłogę. Naprawdę spadał powoli i mogłem go złapać w powietrzu... ale diabeł przytrzymał moje ręce. Ja teraz też się śmieję. Ale tylko ten jeden raz w życiu diabeł mnie skusił. Potem zawsze grzeszyłem na własne Tato, powiedz mi,

czy warto jest żyć?"

Ojciec przyglądał się kółkom dymu

strząsał popiół z papierosa

i powiedział

"pewnie, że warto!"

potem spojrzał na mnie

"co z tobą... Tadziu!..."

Wtedy zrozumiałem

że Ojciec nas kochał

ale o tym nie mówił



do przebudzenia
w strumieniach ciepłych

łez słów

szła do mnie matka

Nie bój się jesteś w ziemi mówiłem

nikt ci już krzywdy nie zrobi nie zrani nie dotknie

matka z tamtym strachem

tuliła się do mnie

nie bój się jesteś w ziemi

jesteś we mnie nikt cię nie dotknie

nie poniży nie zrani

przedzierałem się przez ten sen ciężko

(O Tadeuszu) W polu, jak chciał zerwać kłosek zboża, a nie mógł, krzyczał do kłoska: puść, puść. Myślał pewnie, że tam w ziemi ktoś trzyma. A jak się o co obraził, wchodził pod stół i wołał: poszedłem w świat. Jeszcze dzieciak nie miał dwóch lat, jak dostałam atak nerki. Pamiętam, jak przyszedł do łóżka i płacząc mówił: musia, niech cię boli, a nie umieraj

Popularne posty z tego bloga

"Opowieść Wigilijna" - scenariusz

Agent - Ostatnia prosta

Blaski i cienie - Narodowo 2024