"Green Book"
Wsrod wszyskich głupot, które (póki co) uskuteczniłem, jedną wspominam z wyjątkowym obrzydzeniem do samego siebie. Pacnąłbym wtedy tego 20-latka w łeb, żeby umiał się w porę powstrzymac. Będąc po raz pierwszy Stanach, odwiedziłem z DeWayne'm dom jego przyjaciół i poproszony o opowiedzenie dowcipu (jestem powszechnie znany z wyjątkowej nieumiejętności opowiadania dowcipów), w pamięci wyszukałem dośc rasistowski. W dzisiejszych czasach to by w Stanach nie spotkalo sie z taka poblazliwoscią, z jaką wtedy mnie potraktowano. Gospodarz stwierdzil, że "nie opowie go jego czarnemu przyjacielowi". DeWayne jakoś nigdy mnie za to nie opieprzył (nie wiem wlasciwie czemu). W kazdym razie bylo to nie na miejscu. Znając historie Stanow powinienembyl byc madrzejszy. Obejrzalem "Green Book", ktory tematu rasiszmu dotyka w sposob szczegolny. Fabularnie jest to ciekawie skonstruowane - dośc prymitywny Włoch i niesamowicie zdolny muzycznie Afroamerykanin jadą w trasę k...