Peter Brook nie żyje


Z dużym opóźnieniem piszę o tym - co nie znaczy, że nie zarejestrowałem tego. Ja widziałem tylko jeden spektakl Petera Brooka. I - wstyd się przyznać - czytałem tylko jedną książkę jego "the empty space" - bardzo wymowny tytuł - z tego co pamiętam odnoszący się do jego wersji szekspirowskiego dzieła, gdzie obsadził czarnoskórego aktora, który wchodził w przestrzeń (pustą), wyznaczoną okręgiem. Trochę czasu minęło od mojego przeczytania tej książki, ale pamiętam tę tajemnicę z jaką opowiadał o tym rytuale. 

Peter Brook zrobił też dwie wersje książki, którą też podjąłem zafascynowany ostatnią stroną (to można sprawdzić jakim wspaniałym językiem to jest napisane - i jak można się łatwo postawić w roli Ralpha) "Lord of the Flies". Czytałem to najpierw po angielsku - polska wersja jest...hm...inna językowo - nazwijmy to "lost in translation" - szczególnie w sferze przekleństw. Ja to po angielsku inaczej czuję. 

On wspaniale o tym doświadczeniu pisze - hm...wspaniale... w zasadzie pisze o tym, że fikcyjne okrucieństwo dzieci na wyspie przełożyło się na młodych aktorów prywatnie (!!!). Zrobił dwie wersje, bo czuł, że nie trafił w pierwszym przypadku. Chodziło to za nim. Ten temat. I geniusz Goldinga. Gdybym mógł, to chciałbym wiedzieć tylko jedną rzecz - dlaczego w ogóle się tego podjął - ale konkretnie - jak on to czuł. 

Piszę o tym Goldingu jakby to był oczywisty tytuł - tak samo myślałem o "Zapachu Kobiety" - przekonałem się, że ludzie nie znają tego tytułu. Polecam "Władcę Much" - film pana Brooka. Potem książkę. Celowo w tej kolejności. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Opowieść Wigilijna" - scenariusz

"Barbie" - myśli - AKTUALIZACJA

Prace nowe - Bestia