Po premierze.

Teatr traktuje od lat (celowo) jako żywą istotę - ta materia ma tendencje do wymykania się z ustalonych ram, albo wręcz sama w jakimś kierunku ciągnie aktorów. Do tego dochodzi adrenalina premiery. I "genialne" podpowiedzi reżysera ;) 

Obejrzałem wczoraj dwa różne spektakle: jeden zabawny - przez co powaga tematu nie wybrzmiewa tak jak bym chciał. Drugi - już treściowo zgodny z naszymi założeniami. Aktorzy radzą sobie dobrze oboje, choć postać Błażeja jest ciekawsza dla widza, i jest racjonalniejsza - chyba dlatego budzi więcej empatii. Do tego jego doświadczenie powoduje, że nie panikuje. Robi swoje. I robi to sprawnie. Bardzo dobrze dialoguje. Myślę, że to monodram dał mu taką "jakość". (Może powinienem z Angelą zrobić monodram?)

Popracujemy jeszcze nad psychologią postaci Lisy - i powinno być coraz lepiej. Znam jej potencjał, i wystarczy tylko stawiać przed nią zadania, żeby się rozwijała. To jest teraz najważniejsze - nie zamykanie jej w formie, tylko pozwalanie jej rozwijać tę postać, jednocześnie wspominając o prywatnych tendencjach (intencja: rozpacz).

Jest to bez wątpienia moja najważniejsza praca, ponieważ przeskoczyłem nad własną potrzebą formy, nauczyłem się rezygnować z "genialnych" rozwiązań. Przeżyliśmy dużo wzruszeń na próbach. Po raz pierwszy usłyszałem od aktorów, że szkoda, że ten proces tworzenia się kończy.

Wydarłem z siebie tematy, które we mnie siedziały. Bardzo uczciwie przerobiłem ten scenariusz, żeby każda scena opowiadała o fragmencie życia Razem. Ale też nie udało mi się uniknąć błędów: między drugą a trzecią sceną nie wzrasta napięcie - broni to tylko humor. Dodatkowo po fakcie mogę powiedzieć, że mało w tym spektaklu "poezji" - metafor. Ostatnia scena jest piękną metaforą, która nam się udała - dla mnie tak mocną jak akwarium w Bon Voyage. Wymyśliłem to idąc ulicą, niemyśląc w ogóle o spektaklu. Po prostu rozwiazanie wpadło mi nagle do głowy. (w psychologii twórczości to jest inkubacja) 

To że dla mnie to jest ważny spektakl, oczywiście nie jest (i nie musi być) tożsame z odczuciami widza. 

Wczoraj nie umiałem się cieszyć, bo się za bardzo nakręciłem, że to jest takie ważne dla mnie. Dziś jest już we mnie ciekawość, co się jeszcze może wydarzyć z tym spektaklem. Jak to będzie ewoluować w aktorach. 

Struktury już nie zmienię, choć zauważyłem jej minusy - głównie przebiegu tekstowego - od tematu do tematu. Można by to inaczej pogrupować, ale bałbym się o napięcia, które potem już są dobrze ustawione. 



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Opowieść Wigilijna" - scenariusz

"Barbie" - myśli - AKTUALIZACJA

Prace nowe - Bestia