"Hearts in Atlantis" - Stephen King
"Władca Much" nie pojawia się tylko epizodycznie, ale atmosfera chłopców z wyspy i ich poczynania odbijają się echem przez całą powieść. ("Zabij świnię, wypij krew...")
Autor wkłada w usta Teda takie słowa: zadaniem literatury jest opowiadanie o niewinności (ostatnia genialna strona z "Władcy Much") i o rozróżnieniu między dobrem a złem. Nawet jeśli King o tym sam chce pisać, to unika jednoznacznych sądów o ludziach. Taksówkarz, który rozpłakał się nad swoim zmarłym psem, za chwilę przejawia rasistowskie skłonności, narzekając na "meksykańców i murzynów". Podobnie przedstawieni są inni bohaterowie. Tylko (chyba) Carol (dziewczyna Bobbego) jest przedstawiona jak dziewczyna-marzenie!
Bobby jest "dobrym chłopcem" (ale nie banalnie dobrym). Autor jednak już w którymś momencie, pisze co się z nim stanie w przyszłości. I stopniowo rozumiemy dlaczego - choć nie jest to jasno sprecyzowane - co też jest atutem powieści.
Momenty poważne przeplatają się ze śmiesznymi, choćby nie wiadomo co się wydarzyło. Prawdziwy zapis świadomości.
Prof. Mrowcewicz (specjalista od literatury) powiedział mi ostatnio, że poleca mi próby pastiszu; że to wiele uczy, i rozwija styl. Poza tym to doskonałe ćwiczenie stylistyczne. Chętnie bym spróbował, dokonać pastiszu "z" tej książki.
Komentarze
Prześlij komentarz