Stworzyć wierny obraz - mając punkt odniesienia


Czytam o malarstwie, bo muszę popracować nad estetyką przedstawień. Zaskakuje mnie jednak jak to wszystko co czytam, ma swoje przełożenie w teatrze. 
"Nie można stworzyć wiernego obrazu rzeczy, nie mając właściwego punktu odniesienia". Rozciągam to zdanie, aby dopasować je do poszukiwań "prawdy" w teatrze. Podobna teza mogłaby służyć, aby zrozumieć jak każdy z nas odbiera sztukę (tu: teatr). 
Posiadanie właściwego punktu odniesienia - to znaczy rodzaj doświadczenia. Bez tego - jeśli widz nie ma zbyt otwartej głowy - łatwiej odrzucić przedstawiany obraz. Ja na przykład uwielbiam spektakle Klaty, bo podoba mi się jak on szuka formy, i jak doskonale wprowadza kontrapunkty w scenach (np. w Hamlecie, R. i G. tańczą ludowy taniec niemiecki, a w tle leci ostra muza; potem dodatkowo kontrastuje ten ostry dynamiczny obraz ze spokojem Hamleta mówiącego słynny monolog). 
Myślę sobie o wszystkich skrótach, których dokonuję wobec widza, nie tłumacząc mu dlaczego tak się dzieje. Jak wyjaśnić widzowi, że szukam nieoczywistych rozwiązań (nie zawsze skutecznie, ale to inna sprawa). Realizm jest nudny jak flaki z olejem, moim zdaniem. Reżyseria nie może być tylko puszczeniem aktorów w daną sytuację i niech sobie grają. Czasami skuteczny skrót myślowy, potrafi bardziej pobudzić wyobraźnię. 
U Gombricha, którego czytam po raz enty - podany zostaje przykład nosorożca z jednym rogiem (Durrer). Ten szkic funkcjonował aż do XVIII wieku, jako realny obraz tego zwierzęcia. Oczywiście niezgodny z prawdą. Autor szkicu odniósł obraz nosorożca do innych prekoncepcji, które miał na temat zwierzęcia. 
Innym przykładem jest "Wieloryb wyrzucony na brzeg". Najprawdopodobniej autor tego szkicu nie widział nigdy wieloryba na żywo, bo dorysował mu ucho. W rzeczywistości to była płetwa, ale autor wpadł w pułapkę myślenia o "głowie". Do tego umieścił to "ucho" bliżej twarzy. Nie znał tego obrazu - ergo zdekonstruował "tylko" wobec tego, co znał. 
A my w teatrze? Posługujemy się własnymi prekoncepcjami? Łatwo wyjść nam poza to, co znamy? Tak, jak słucham widzów, to niełatwo. A jak rozwijać własny repertuar odczuć i myśli, jeśli nie wychodząc poza to, co już wiemy? 
Z drugiej strony, jak nauczyć dziecko, że w teatrze nie je się nachosów, jeśli nikt mu tego nigdy nie powiedział - nie nauczył? 


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Opowieść Wigilijna" - scenariusz

"Barbie" - myśli - AKTUALIZACJA

Prace nowe - Bestia