Posty

Wyświetlanie postów z 2018

Debiut mojej córki

Obraz
Ostatnią rzeczą jaką chcę dla mojej córki jest pójście w moje ślady. Kiedyś Stanisław Miedziewski powiedział mi, że sztuką nie da się dzielić z rodziną. Wtedy jeszcze myślałem, że uda mi się wyjść z różnego rodzaju problemów. Życie samo zweryfikowało rzeczywistość.  Od premiery Scrooga trzymam się momentu jego przemiany i jest mi po prostu lepiej.  Pisałem o tym, że zrezygnowałem z postaci niepełnosprawnego Timiego, który jest w oryginale. Ale nie do końca. Dla mnie obecność takiej postaci w XXI wieku rozmiękcza całość, zbliża do ryzyka bycia sentymentalnym.  ALE:  zastąpiłem Timiego obrazem Scrooga, który chodzi ze swoją córką, której nigdy nie miał, bo nie umiał powalczyć o miłość, bo praca była ważniejsza. Ta scena wyszła niesamowicie. Spektakl przeminie, ale to nagranie zostanie dla mojej córki. To nagranie, gdzie autentycznie wysyłamy sobie z córeczką miłość.  Większość pomyśli, że ona po prostu taka jest. Ale to nieprawda. To znaczy ona jest słodka. Ale najmocniejs

"Lusia" i jej sens

Wczorajszy spektakl był tylko preludium do tego, co mnie najbardziej interesowało - spotkania na temat problemów młodych ludzi. Oczywiście moja motywacja, żeby zorganizować to wydarzenie była bardzo prywatna. Nie spodziewałem się, że tyle ludzi przyjdzie. Co ważniejsze dostałem głosy, że takie spotkania są potrzebne.  Było sporo niewiadomych. Czytając bloga Magdy Stolp wiedziałem, że ona absolutnie zna się na rzeczy. Poza tym ma bardzo wyważone spojrzenie - umie słuchać ludzi. Nie ocenia pochopnie.  Poczułem to bardzo mocno w radiu w dniu pokazu. Ja w tej dyskusji radiowej nie byłem dla niej partnerem, bo byłem rozproszony. I jak zwykle trochę durny. Każde Jej zdanie było na temat. Skupiało się na sednie sprawy.  I faktycznie - podczas wykładu jej słowa były porażająco mocne. Są ludzie, którzy mówią coś, ale mało w tym szczerości. Ona natomiast naprawdę chce się wiedzą podzielić. Muszę się zastanowić, czy nie powinniśmy znaleźć formuły jakiejś, żeby to kontynuować. Teatr to za m

"Scrooge Show" - podsumowanie

Obraz
Po pierwsze ta praca już od samego początku zapowiadała kłopoty. Sam pomysł na "Opowieść Wigilijną" wpadł mi przypadkiem. Nie sądziłem wtedy, że znajdę tam coś "dla siebie". Raczej miało być to kolejne ćwiczenie dla aktorów w ramach "Czytasz Ty Czytam Ja".  Przeczytałem tekst i przestraszyłem się . Czytałem go kiedyś po angielsku na filologii i nie wydawał mi się wtedy tak patetyczny. Cel Dickensa był jednoznaczny kiedy pisał "Opowieść" i czasy były inne. Potrzeby czytelników były inne.  Krótko mówiąc po miesiącu adaptacji uznałem, że trzeba tekst przepisać na realia współczesne. Nigdy dotąd tego nie robiłem. A jeśli już widziałem taki zabieg w teatrach, to (poza "Burzą" Korsunovasa) nie mogłem odczytać, po co taki zabieg został wykonany.  Tu był pierwszy problem - zmienić realia, przepisać tekst. Każda zmiana "na XXI" wiek, wymuszała kolejną, żeby ten świat był wiarygodny. Ostatecznym powodem przepisania było to, że

jutro premiera - "SCROOGE SHOW"

David zrobił taki teaser odnosząc się do faktu, że to pierwszy spektakl w nowym budynku. Ciekawe, że jak się studiuje przeżycia postaci w poszukiwaniu prawdy scenicznej, to się czuje z nim więź. Jak ta całość ewoluowała. Nie spodziewałem się tego, że opowiemy taką historię. Jestem nieźle zmęczony, ale jakoś się cieszę, że pokazujemy. Kupa pracy całego zespołu. Szkoda, że na scenę wchodzimy tak późno z próbami. Tego się najbardziej obawiam opanowania techniki.

Premiera się zbliża

Obraz
Jak się pracuje z inspirującymi ludźmi, to często wychodzą zaskakujące rzeczy. Sceny fizyczne wychodzą bardzo dobrze. Niewiele się w nich dzieje w przestrzeni, ale za to są dobre w dialogu (i wydaje mi się), w założeniach.  Przebieg całości jest ciekawy dramaturgicznie - jest dużo zmian nastrojów. Dodałem świetne pomysły Davida. To połączenie video ze sceną (to moja druga próba po Lusi) faktycznie daje ciekawe możliwości, ale też sam bym nie umiał tego ciekawie skompilować. Mieliśmy ciekawy pomysł na wspomnienie Scrooge'a z piłką nożną, ale zrezygnowaliśmy na rzecz czegoś prostszego - według mnie to lepiej oddaje myśli widza - powrót do domu z dzieciństwa.  Dziś zrezygnowałem z formy trzeciego ducha - chciałem, żeby to była ogromna kukła, ale za dużo jest niepewnych spraw technicznych. I w sumie na dobre wyszło, bo pojawiły się nowe pomysły i ostatecznie wykorzystujemy ekran kinowy. Wada: jest daleko od widza. Zaleta oczywista: duży obraz. i dla nas łatwiejsza technika. Ś

parenting

They fuck you up, your mum and dad.        They may not mean to, but they do.    They fill you with the faults they had     And add some extra, just for you. But they were fucked up in their turn     By fools in old-style hats and coats,    Who half the time were soppy-stern     And half at one another’s throats. Man hands on misery to man.     It deepens like a coastal shelf. Get out as early as you can,     And don’t have any kids yourself. poza dwoma ostatnimi wersami. true. Philip Larkin

jak ważne jest wspólne nazywanie intencji...

Obraz
Spotkaliśmy się z Piotrem na próbie wznowieniowej "Dziecka", ale tylko z Piotrem (Błażej jest rozegrany). Okazało się jak bardzo się nie zrozumieliśmy w pracy - a konkretniej w rozumieniu zadań aktorskich (wnioski po 106 spektaklach "Dziecka"!!!).  Przykład: scena śpiewana "aaaa kotki dwa". Zadanie (od zawsze) było ustawione na "ma być pięknie" (wcześniejsza scena jest okrutna; trzeba to przełamać).  Ponieważ zostawiam aktorom sporo wolności w wypełnianiu pojedynczych scen (dopoki trzymają się interpretacji) czasami było tak, jak bym chciał. Czasami było mało "piękna" - mało dźwięku, dość nudnawo. Kiedy zwróciłem Piotrowi uwagę i poprosiłem o inną "bogatszą" wersję śpiewania, on zaśpiewał "na bogato" (cyt.). No właśnie o to mi chodziło od samego początku!!! A on na to, że to dla niego nie jest "pięknie", tylko z ozdobnikami. Krótko mówiąc INACZEJ rozumieliśmy zadanie na poziomie semantycznym.  Ile

Ostatni w tym roku festiwal - Windowisko Gdańsk

Obraz
Na szczęście to już koniec wyjazdów. Windowisko skończyło się dla nas dobrze - Błażej dostał nagrodę dla najlepszego aktora.  ALE: spektakl nie zaczął się dobrze. Widzowie - niestety złożeni w głównej mierze z innych uczestników - postawili niezłą ścianę i Błażej pierwszą część grał w ogóle się nie przebijając. Potem, aż się zdziwiłem - potrafił się zatrzymać i "grać swoje". Zaczął inwestować w emocje i zaczęło być dobrze. Druga część dla mnie za słaba. (zapomniał o kuli; scena tańca zupełnie bez sensu, dziwna była rytmika tej części) Zrezygnowaliśmy z tatuażu - jak się okazało niesłusznie. Po spektaklu przegadaliśmy, co się wydarzyło.  Do tego - mamy to już sprawdzone - nawet się specjalnie nie zmęczył, brakowało trochę tego ognia (dwie godziny wcześniej na próbie doskonałej, leciało z niego). Ale ja już widziałem to tyle razy, że tracę dystans. Ja go generalnie podziwiam za to, co on potrafi na scenie. A w tym przypadku należą mu się gratulacje, że pomimo tego, że ni

Drugi festiwal - Szczecin

Obraz
Ogromnym wyróżnieniem była możliwość pokazania się w Teatrze Kana. To już legenda polskiego teatru (ostatni raz grałem tam dobrych kilka lat temu "Uśmiech Dostojewskiego").  Myślę, że spektakl wchodzi w fazę niebezpieczną, z dwóch powodów: napięcie pojawia się dopiero od jakiegoś momentu, i fraza zaczyna być podawana zawsze tak samo.  Młody od połowy trzymał spektakl bardzo dobrze, podczas gdy ja byłem beznadziejny. Aż byłem zdziwiony, że jestem niemyślącą kłodą drewna. Nie mogłem (poza końcem) osiągnąć żadnego przyzwoitego stanu emocjonalnego. Jakby coś we mnie umarło.  Inne spektakle? Coś dziwnego się tam zadziało. Spektakl Marka, który widzieliśmy w Gorzowie zmienił się nie do poznania - w Gorzowie ta historia była o przyjaźni, teraz zrobiła się o... nienawiści. Zbyt ostro grana, brakuje kontrapunktu. Sceny się zaczynają i tak samo się kończą. Coś się przekombinowało.  Spektakl Michała niezrozumiały. Coś w tym języku teatru jest nie do rozkodowania. Nie pogłębia

Dwa festiwale w 4 dni - najpierw Wejherowo

Obraz
Pojechaliśmy z "Popatrz na lusię" do Wejherowa. Pierwszy raz pokazywaliśmy go na festiwalu. Dodatkowo na ogromnej scenie Filharmonii Kaszubskiej.  Posypało się prawie od początku. Aktorka się mocno zestresowała - nawet myślę, że nie z jej winy. 15 minut to za mało, żeby porządnie przygotować się do występu - ogarnąć przestrzeń. Dodatkowo w pełnym napięciu, bo naciska się "czy już gotowi?". Oczywiście wiedzieliśmy, że takie są wymogi festiwalu (i dla każdego takie same) więc po prostu trzeba się podporządkować i tyle.  Nie udało się wejść w prawdziwe stany emocjonalne. Aktorka nie widziała widzów. Najwyraźniej to jest jej potrzebne - stąd czerpie energię emocjonalną (ja mam tak samo).  Interpretacyjnie było dobrze, natomiast w wykonaniu zabrakło "dobrych" tonacji. Obiecaliśmy sobie, że jak będziemy robić następną próbę, o to zadbamy, nad tym popracujemy.  Ciekawie wyglądały natomiast omówienia. Było bardzo ostro. Jury, w którym była naprawdę mądr

tak bardzo żałuję...

...że mnie tam nie było. Źródło: chojnice.com   http://www.chojnice.com/wiadomosci/teksty/Ks.-Adam-Boniecki-o-wolnosci-i-patriotyzmie/22210 Doczytać trzeba do końca!

...wątpliwości

Pojawiły się pierwsze wątpliwości czy w dobrą stronę prowadzę ten spektakl interpretacyjnie. Podobno mam tak zawsze. Zrezygnowałem z postaci niepełnosprawnego Timiego, żeby nie poddać się sentymentalizmowi. Zmiana znaczeniowa w stosunku do oryginału jest ogromna. Ale też jakoś ciekawa.  Skończyłem wczoraj ostatnią scenę. Aktorsko najtrudniejszą. Nie mam pojęcia, czy jestem w stanie wydobyć z siebie tyle pozytywu.  No nic. Muszę podwoić wysiłek. Od zawsze wierzę, że tylko jeśli jest wysiłek ogromny przy pracy, będzie efekt.  Świetnie pracuje się z Davidem, z którym nagrywamy clipy do spektaklu. On ma świeże pomysły i  wykonuje te filmy na bardzo wysokim poziomie. Już bym chciał zobaczyć jak ludzie zareagują na ducha Marley'a. Mi się to bardzo podoba. W ogóle jego pomysły są po prostu dobre.  Na tym spektaklu uczę się transpozycji myśli - tak jak Grotowski o tym pisał - przeniesienia do nowych warunków "na dziś". Pierwszy raz coś takiego robię. To ciekawy proces, c

"Scrooge Show"

Obraz
Tytuł posta to prawdopodobny tytuł spektaklu. Szybko w spektaklu przekonamy się, że chodzi o media, manipulację... i ogromną samotność w jego świecie. Chciałbym uniknąć płytkiej oceny konsumpcjonizmu, bo jestem jego częścią (i wcale nie cierpię z tego powodu, że mam do niego dostęp). Wkurzają mnie w teatrze - spektakle, które próbują udowodnić jak to celebryci są źli, reklamy są złe itd. Jeśli już, to w człowieku rozgrywa się jakiś konflikt - ile z tego świata przyjmuje, i czy to jest tego warte. Proste oceny są dla prostych, binarnie myślących ludzi.  (Należałoby dodać, że w moim środowisku na niektórych festiwalach, takie proste konstrukcje łatwo zyskują poklask u jury).  U Dickensa rzecz dotyczy Scrooga, który jest kontrą do "dobrego" świata wokół niego. U nas transpozycja w XXI wiek wymusiła zasadne pytanie: kim Scrooge byłby teraz. I odpowiedź (może niesłuszna) brzmi: jest trybikiem maszyny, która tworzy w człowieku konflikty nie do pogodzenia. W efekcie prow

Konkursy dla dzieci i myślenie o przyszłości

Jesteśmy bliżej zachęcania młodych do udziału w naszych konkursach recytatorskich. Ubolewam nad tym, że w konkursach trzeba określić kto jest lepszy, ale w tym roku - w Eko-arcie - udało nam się zbudować nową platformę w trzech najmłodszych grupach. Nową platformę, która ma zachęcić do uczestniczenia w konkursach "kulturalnych" - ergo chęć uczestniczenia w sztuce w naszym mieście - ergo tworzyć nowe pokolenie, które będzie wrażliwsze.  Wszystko zaczęło się od najmłodszej kategorii - dzieci 1-3 - nie umiałbym nie dać im nagród. Każdy z nich był tak otwarty, proponował świetną jakość (taką o jakiej już potem zapominamy jako aktorzy - to znaczy "niczego się nie boję"). Więc pomyślałem, że można dać każdemu nagrodę - tylko podzielić to na wyróżńienia 1 i 2 stopnia.  Skutek - różnica w odbieraniu nagród przez dzieci całkowicie inna. Czuły się docenione. I uśmiechnięte. Do tego dopasowaliśmy nasze zachowanie - nie pieprzyłem o tym jak trzeba mówić - oczywiście trochę

Nieoczekiwane problemy - wyjazdy

Obraz
Normalne, zdrowo myślące teatry, jezdzą na festiwale z jednym spektaklem. Robią jeden spektakl i potem pozwalają mu dojrzewać w aktorach. My natomiast jesteśmy totalnie nienormalni.  W listopadzie doszło do sytuacji, którą już kilka razy przeżyłem i potem odchorowałem - jedziemy na trzy festiwale z trzema różnymi spektaklami. Do tego podczas jednego festiwalu jedziemy na drugi.  Już tak robiłem i potem dwa tygodnie byłem chory. To nie jest tylko kwestia wyjazdu - trzeba załatwić sprawy formalne, najważniejsze - przygotować spektakl i aktorów (to ostatnio jest problematyczne, bo zespół jest rozsiany po Polsce).  "To nie jedzcie!" - ktoś mógłby powiedzieć. To też nie takie łatwe. Wyjaśnię.  W naszej karierze zdarzało nam się dostawać nagrody na najbardziej prestiżowych festiwalach w Polsce, ale żadna nagroda jeszcze (poza jednym wyjątkiem) nie poprawiła jakości naszych spektakli. Ot, ktoś uważa, że to jest dobre, ciekawe, albo nie. Do tego co innego jury, a co innego

Popatrz na mnie... Lusia w Nowej Cerkwi

Obraz
Napiszę więcej. Na razie chciałbym tylko wspomnieć, żeby nie zapomnieć, o tym, że ciągle my twórcy mamy jeden zasadniczy problem - z dotarciem do widzów. To oni są kwintesencją powodu, dla którego robimy spektakle. A jednak forma "artystyczna" (którą docenią "specjaliści") zupełnie może nie przełożyć się na "normalnego" widza... to mnie męczy i zastanawia. To, co jest w tym spektaklu powinno być szeptem do dzieci powiedziane. Nie krzykiem, nie formą, nie sposobem, tylko szeptem do ich uszu, żeby była autentyczna szansa zatrzymania się nad tym. Mówię o tym szepcie jako o metaforze oczywiście. Emilia - która nas zaprosiła - twierdzi, że to miało swoje oddziaływanie. Bo można było się zatrzymać nad emocjami. A o tym coraz mniej się rozmawia. Świat musi być racjonalny. I zaczynamy sobie nie radzić... Przyglądam się jak świat komentuje Trumpa - powiedzmy sobie - człowieka, który nie boi się "zła", bo cel uświęca środki... (powiedzmy)... Nie

Wyprawa we trzech. Trzcianka i Czarnków

Obraz
Dziś we trzech: to znaczy ja i "Janek i kot" wyruszyliśmy do Trzcianki i do Czarnkowa na spotkanie z dziećmi, żeby poopowiadać im o książce i przeczytać jej fragmenty. Zabawy było sporo, i dużo humoru. Opowiadaliśmy sobie o tym, czego się boimy. Dzieci śmiały się jak opowiadałem o liścikach miłosnych, ale też były ciekawe, co będzie w części drugiej. No i dlaczego Kot? A Kot, który ze mną był, nie odpowiadał, tylko z boku tajemniczo się uśmiechał z okładki. ;) Dzieci (chyba) bawiły się dobrze. Na koniec jak gromada pszczół żądały autografów - więc 30 minut spędziłem męcząc rękę - tak było w Trzciance.  Potem pojechałem do Czarnkowa. I tam było jeszcze lepiej. Pani nauczycielka przygotowała dzieci - czytali sobie książkę w szkole, więc rozmowa była ciekawsza, bo dzieci dzieliły się tym jak odbierały książkę, czego one się boją i dlaczego. Cudne dzieciaki, bardzo aktywne, ciekawe świata. Żywe spojrzenia.  Był tam też drugi Janek, który twierdził, że nie zgadza się, żeb

z okazji Dnia Nauczyciela

Z okazji Dnia Nauczyciela, chciałbym podziękować wszystkim tym, dzięki którym jestem odrobinę lepszy, bo miałem szczęscie mieć z nimi kontakt. Kazimierz Pułakowski - nieżyjący już nauczyciel akordeonu; byłem złym uczniem, ale teraz przydaje mi się bardzo "czucie" muzyki Marek Pruski - kiedy już mi się wydawało, że doskonale znam język, pokazał mi, co jeszcze można i trzeba zrobić, żeby mówić lepiej; chciałem być nauczycielem angielskiego dzięki niemu.  Henryk Dąbrowski - nauc zył mnie szacunku do słowa; zbudował mnie jako młodego człowieka; nauczył kochać teatr; dał mi wiarę, że "mogę" i "umiem"; dzięki niemu zajmuje się teatrem dziś Ewa Ignaczak - dała mi życie ucząc mnie krok po kroku aktorstwa; przez rozmowy uczyłem się reżyserii - jak można interesująco budować świat teatru nie kopiując jedynie rzeczywistości.  Stanisław Miedziewski - otarłem się o erudycję; uczyłem się dystansu i kontroli w teatrze, alikwotycznych właściwości głosu; mądrych poszu

mojej córce...

Obraz
po co znać język? właśnie po to, żeby zrozumieć i się może wzruszyć.

"Luterek" - zajawka

Obraz
Pani Edyta (organizatorka festiwalu "Luterek") poprosiła mnie, żebyśmy jako Studio nagrali "zachętę" do udziału w Festiwalu. Podobno Pan Adamczyk nagrał też, więc "będziemy w dobrym towarzystwie". Te materiały będą (już chyba są) puszczane na stronie "Luterka".  Oczywiście, była to świetna okazja, żeby się trochę powygłupiać, więc nagraliśmy zajawkę w naszym stylu. (Nie wszystko wyszło tak jak chcieliśmy, ale zabawa była dobra). Forma tej zajawki nie jest przypadkowa - chcieliśmy, żeby wyszło to, co w Wejherowie o nas po cichu mówią, to znaczy, że my jesteśmy bardzo nastawieni na wygrywanie, i że prawdopodobnie męczę aktorów, żeby uzyskać takie efekty. :)  Startujemy w tym konkursie od 12 lat z różnym powodzeniem. 4 razy faktycznie otrzymaliśmy Grand Prix, ale za każdym razem w sytuacji niespodziewanej dla nas bądź dla organizatorów. Pierwsze Grand Prix otrzymaliśmy za "Bóg się rodzi" - totalnie niespodziewane - najmniej przez

"Opowieść Wigilijna" - scenariusz

Obraz
Jestem w trakcie kończenia scenariusza do "Opowieści wigilijnej". W zasadzie pomysł, żeby akurat to zrobić zrodził się jakby mechanicznie - to znaczy potrzebne było "coś" świątecznego. Początkowo chciałem obsadzić Łukasza jako Scrooge'a, ale im dłużej myślałem o treści, tym bardziej przekonywałem się, że ja powinienem to zagrać. Nastrój postaci jest zbliżony do mojego ogólnego nastroju. Scrooge jest depresyjnym, "ciemno" myślącym, racjonalistą - przynajmniej na początku.  Ot powstałby spektakl dla dzieci i dorosłych.  Wczoraj doszedłem do sceny, kiedy bohatera odwiedza pierwszy duch - przeszłości. I jakby mnie piorun strzelił. Jednak nie ma przypadku (tekst wybrał mnie ;) ) - wzruszyłem się, kiedy postać wróciła do swojej przeszłości. To dla aktora oznacza, że jest szansa uzyskać jakiś rodzaj prawdy. Wiem, czego się będę w tych scenach chwytać. Nabiera to dla mnie od razu innego sensu.  Co do tematu samego tekstu - już od długiego czasu zastan

Politycznie

Moje serce jest po lewej stronie. Ojcu mojemu ufam. Widzę, że on dobrze myśli. Nie ma w nim złości i idiotycznych prekoncepcji. Jest myślenie analityczne. Zawsze to u ludzi cienię. Z Pisem nie chce miec nic wspolnego. Nie podoba mi sie ich propozycja rzadzenia krajem. ALE: nie ma we mnie zgody na to, co wydarzylo sie na konwencji wyborczej, gdzie facet z PO wyzywa pana Mrówczyńskiego, a ludzi z Pisu nazywa patałachami. Ten rodzaj dyskursu jest nieodpowiedzialny i ponizej wszelkiego poziomu.  Prawdą jest, że z panem Mrowczynskim juz nie wiedzialbym, o czym rozmawiac po donosie do Enei.  Z tej strony politycznej przypomina mi to, jak została potraktowana Roksana Galewska przez, jeszcze wtedy nie w Pisie "polityka" w moim wieku, który kazał jej się "pieprzyć" (skrót i cudzysłów).  Po co buduje się taki "dialog"? Ludzie u góry powinni czuć odpowiedzialność za to, jak ich wyborcy będą myśleć. jakimi kategoriami. naprawde wstyd. I niech nikt mi nie mówi, że

W taki dzień...

Obraz
Rzucam to tu, żeby nie zapomnieć. To piękne. Wierszy nie umiem pisać. Zostaje z myślami niewypowiedzianymi. Jak większość z nas. 

Wymiana doświadczeń na początek sezonu.

Obraz
Dość dużo kosztowało mnie to energii. W Tucholi atmosfera była magiczna. Była wystarczająca ilość publiczności: bardzo dobra energia płynąca od widzów. W Chojnicach niespodziewanie tłumy przyszły i dostawialiśmy krzesła. Ktoś powie: ciesz się, że przyszli! No pewnie, że się cieszę, ale nie mam pewności czy wrócą, bo warunki tej sali nie sprzyjają takiej ilości osób - każdy dodatkowy rząd, każde dodatkowe krzesło po bokach ma swoje przykre następstwo: gorzej słychać, gorzej widać. O tego widza trzeba dbać, i dawać mu jakość. Frekwencja nie jest sukcesem samym w sobie - sukcesem będzie jeśli (nadal) ludzie będą przychodzić regularnie. Dobrze, że już za chwilę będzie inna sala... I dobrze, że nie odpuściliśmy i nawet jak nie mieliśmy gdzie, to te lata wytrzymaliśmy i nie obniżyliśmy lotów (chyba). ALE trwam przy swoim: dawać ludziom zadowolenie, żeby chcieli przyjść następnym razem. Teatr to nie jest nic popularnego. Trzeba ciągle dbać o przekonywać, że warto.  Energii kosztowało wyj

spontaniczny filmik :)

Obraz
Inwestycja w kulturę - inwestycją w siebie. Ten slogan mi wyszedł. :)

Warszawa - Grand Prix za Romea

Obraz
Aplikowałem o kwalifikację w zasadzie z jednego powodu - bo festiwal organizowała Pijana Sypialnia - bardzo już znany i renomowany teatr. Chciałem zobaczyć jak pracują i w jakich warunkach. Myślę, że nie jest im łatwo. Tym bardziej ich sukces jest zauważalny.  Byliśmy najbardziej doświadczonym teatrem tam (poza Pijaną Sypialnią), choć to nigdy nie gwarantuje dobrego grania, ani efektu. Dzień wcześniej usiedliśmy z Młodym i nie robiliśmy próby tak jak zawsze, tylko skupiłem się na wyczyszczeniu niepotrzebnych tematów - do kogo w danej scenie mówimy - żeby uniknąć mówienia do nikogo, albo w podłogę. I co gramy - bardzo precyzyjnie tym razem. Na przykład scena "kocyk" zawsze była grana intymnie jako zaproszenie do seksu, ale teraz ustaliliśmy precyzyjniej to zadanie: "magia pierwszego razu". I od razu inaczej to brzmi na scenie. Do tego zadbaliśmy, żeby nie było równej frazy, która powoduje, że nie słyszy się sensów, tylko słyszy się rytm.  Widzowie prawie od

druga część odpowiedzi na komentarz o terrorystach

Obraz
Po tym komentarzu zastanawiałem, co ja właściwie myślę o uchodźcach. Czy pozwoliłbym przyjąć czy nie. I co ważniejsze dlaczego. Dorzucam to, jako moją drugą reakcję, na czyjś komentarz do posta o "terrorystach". Nienawiść (piszę to też z własnego doświadczenia) może wyprodukować tylko inną złą emocję. Czytałem ostatnio artykuł, w którym pewien psycholog stwierdza, że są tylko dwie emocje (z których wynikają inne): miłość (w sensie szerszym niż romantyczny) i strach. Jak się nad tym zastanowić, to przynajmniej w teatrze, motywację postaci da się sprowadzić do tego, czego się postaci boją - i wtedy strach może znaleźć ujście jako smutek, nienawiść, niepokój. Historie (w linku), o których opowiada ten niesamowicie sprawny aktorsko chłopak, powinny przypominać, że nie mówimy o Niezidentyfikowanej Masie Ludzkiej - tylko o pojedynczych życiach. O strachu przed wojną, ucieczką przed ubóstwem, a przede wszystkim nadzieją. Ten sam chłopak podczas Correspondents' Dinner p

dla osoby od komentarza pod ostatnim postem - inne spojrzenie.

Obraz
Ja się też poddaje czasami temu, co telewizja podaje. I szczerze mówiąc, nawet czasami ogarnia mnie strach, ale ciągle wierzę, że wszyscy ludzie są równi i tak ich należy traktować.  Nie dajmy się zwariować. A już na pewno nie wolno mieszać tych ludzi z błotem. Kiedyś ludzie anonimowo wylewali hejt na tle rasowym - czyli jednak trochę wstydu tam było; teraz już nawet te granice puściły.  Polak - choć postrzegany stereotypowo jako złodziej w Niemczech - nie jest złodziejem. Polak w Wielkiej Brytanii nie zabiera pracy Brytyjczykom, choć tak oni otwarcie mówią o nas. Jak byłem w Stanach 15 lat temu pytali się mnie czy mamy lodówki w Polsce, bo słyszeli, że nie.  Po prostu bez przesady z tym wylewaniem pomyj na ludzi.  Ten kawałek z youtube'a jest genialny. Nikogo nie zachęcam do zmienienia opinii, ale do zastanowienia się. 

Polityka - "Respect"

Obraz
Dziś zmarł sen. John McCain. Dla tych, których nie interesuje polityka USA pewnie nie znany człowiek. Długo walczył z rakiem. Ostatecznie odstawił leczenie i kilka dni później zmarł.  Jeszcze kilka tygodni temu widziałem go w the View jak wspaniale opowiadał. Dowcipny. Z dystansem. Ogromną pokorą.  Nie pisałbym o nim gdyby nie jedno wydarzenie, które zostało mi w pamięci z nim w roli głównej.  Senator, kandydat na prezydenta, odpowiada pani. Pani mówi o Obamie -i że się boi Arabów. W tym momencie były dwa wyjścia:  - podjudzić panią jeszcze bardziej. Zwiększyć siłę jej strachu. Opowiedzieć o terrorystach. Tak, obawiam się, zachowuje się obecny prezydent USA - wykorzystuje ludzi jako pacynki - budując swoją retorykę na strachu przed obcymi (m.in. każdy Meksykanin to gwałciciel; zakaz służenia w wojsku transgenderowych żołnierzy, twierdzenie, że Obama nie urodził się w USA). Była też druga droga - którą wybrał McCain. Nie zniżania się do poziomu poniżej godności czło

Dyktator.

Obraz
Wydawałoby się, że to idiotyczny film. I w istocie trochę tak jest - to znaczy jest absurdalny, ironiczny, fantastycznie idiotycznie wymyślony, ALE: jest też super inteligentny. Wszystko tam jest zabawą "po bandzie" na temat stereotypów. Naprawdę polecam. Ogląda się to jak komedię, ale tam pod spodem prawie każda scena ma ukryty podtekst. Jest na przykład taka scenę, gdzie dyktator gra w grę: terroryści wpadają do izraelitów (słynna sprawa na olimpiadzie) i strzelają do nich. Czytałem jakiś opis, że jak tak można zabawiać się tą tragedią. I faktycznie - jak to zobaczyłem, aż mnie ciarki przeszły. Jednak co z grami, gdzie "wyzwoliciele" Amerykanie strzelają do Wietnamczyków? To już jest w porządku? "Dyktator" jest pełen takich podtekstów - i w jedną i w drugą stronę. Najciekawszy jest sam konflikt główny: państwo dotychczas pod dyktaturą ma przyjąć jako ustrój demokrację (wiec dobrze, prawda?), ale za tym kryją się partykularne interesy innych państw.

Catcher. Salinger

Obraz
Jakie macie ulubione fragmenty ksiażek? Całej książki nie lubię, ale tak to jest, że coś zostaje. We mnie tkwi ta scena nad przepaścią. Dzielę się tym fragmentem. Salinger. W kontekście całości - chłopak, który jest trochę rozrabiaką tak myśli o innych. "Anyway, I keep picturing all these little kids playing some game in this big field of rye and all. Thousands of little kids, and nobody's around - nobody big, I mean - except me. And I'm standing on the edge of some crazy cliff. What I have to do, I have to catch everybody if they start to go over the cliff - I mean if they're running and they don't look where they're going I have to come out from somewhere and catch them. That's all I do all day. I' d just be the catcher in the rye and all. I know it's crazy, but that's the only thing I'd really like to be.”  Tytuł "Catcher" nie do przetłumaczenia. "Buszujący" to dobra próba, ale nie oddaje sensu tej najważniejsze