prof. Gajewski - warsztaty

W finale OKR'u na który dostała się Viktoria codziennie odbywały się warsztaty z zasłużonymi ludźmi. O trzech nie chce pisać, bo choć to może było ciekawe dla młodych, to dla mnie te warsztaty nie były przygotowane. Natomiast warsztaty prof. Gajewskiego pokazały mi (i innym) jak to powinno wyglądać i co można zrobić.
Spróbuję zaaplikować to w mojej pracy kiedy jestem zapraszany, aby prowadzić warsztaty. (U siebie zawsze się wcześniej przygotowuje).
Po pierwsze - wydarł się na ludzi, którzy się spóźnili - tłumacząc, że jest mało czasu i on nie będzie go marnował. Potem zaczęła się cześć praktyczna - uruchomienie przedmiotu... a w zasadzie poznanie materii z którą się pracuje. Jest mi to tak bliskie, a jednocześnie daleki w takim sensie, że nie daje sobie (ani innym) czasu na zaanektowanie przestrzeni, rozpoznanie materii w przedmiocie. Wszystko za szybko...
To, co było takie fascynujące podczas tych warsztatów - to niesamowita etyka zawodowa - polegająca nie tylko na oczywistych sprawach jak zaangażowanie, ale na podejściu do zawodu, do teatru - budowac, mówi profesor. Zniszczyć jest łatwo... chaos jest atrakcyjny (takie są tendencje w teatrze zawodowym; podobnie było w tych niemieckich spektaklach w Policy). I to większość myślących ludzi wie i rozumie. ALE: on to przenosi w życie. Myślenie o budowaniu. Tylko Ci, którzy zrobili spektakle z pierwiastku zła rozumieją jak ta "ciemność" potrafi przenieść się w życie. On (prof. Gajewski) do tego nie dopuszcza. I teraz łączy mi się wszystko w jedną całość - spektakl, który pokazywał Opowieść o okrutnym zbójniku Folsztyńskim i nieszczęsnym kacie Holuszce Milana Zelinki- niby zabawny - ale jakoś aktor dotyka spraw tak ludzkich - jak przyjaźń, oddanie. Faktycznie jest to "dobre" (w sensie ontologicznym). Chciałbym to przenieść na swoje życie, żeby być trochę lepszym. Powiedzmy banalnie częściej się uśmiechać.
(Profesor mówił też o swojej pracy trójfazowej - rozpoznanie, utrwalenie, i weryfikacja - to bardzo istotne, bo my często fiksujemy sceny, i trudno nam potem zrezygnować ze scen. Mi coraz łatwiej to przychodzi, ale ciągle za mało. Mówił też o magii liczb czytania scenariusza. To też byłoby super - 50 razy przed pracą).
...jeszcze słowo o spektaklu: konstrukcja bardzo prosta, ale inteligentna - staruszek na ławce przy pomocy jego przedmiotów (płaszcz, parasol, gazeta) opowiada historie. Silnie poprzez ciało - (sugestie) gra postaci. Wydaje mi się, że decydujący w tej małej formie jest rytm. Silne zmiany przy dynamicznie (podawany w tempie takim, żeby było co przetwarzać przez widza) podawanym tekście. Każda zmiana na wolniejsze tempo działa - jest zależne od innych nastrojów kiedy bohater nie opowiada. Ale ten rytm jest bardzo złożony - "ćwierćnuty, półnuty, itd. " ale złożona partytura jak Fuga Bacha. On doskonale wchodzi w nastroje.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Opowieść Wigilijna" - scenariusz

"Barbie" - myśli - AKTUALIZACJA

Prace nowe - Bestia