Posty

Wyświetlanie postów z marzec, 2015

"Von Bingen. Historia Prawdziwa"

Realizatorzy spektaklu - Błażej Tachasiuk (reżyser) i Sandra Szwarc (autorka tekstu) zdecydowali się opowiedzieć historię o byciu wyjątkowym. Życie Hildegardy jest już z góry ustalone. Bóg wyznaczył ją jako "swoją". Tragedia jej losu skupia się na fakcie, że ona nie ma innego wyjścia. W tym sensie może życie każdego z nas dzieje się trochę "obok". Wiele spraw to kumulacja doświadczeń, ślepy przypadek (lub wola Boga), a nie autentyczne wybory. Reżyser odważnie kontrastuje język XXI wieku z historią średniowieczną. Ten fakt nadaje spektaklowi lekkość, a tym samym świetnie wyciąga nastrój scen refleksyjnych.  Zasada "przypieprzyć i odskoczyć" tu działa jak marzenie. Spektakl świetnie się ogląda - pomysłowość rozbudza apetyt na to co może być dalej, jak to się będzie rozwijało.  Łatwo się domyślić, że ta wyjątkowość jest okupiona wielkim bólem, w spektaklu niezgodą na życie świętej, tęsknotą do życia "normalnego".  To, co zachwyca (mnie) t

Władca Much - Poznań

Obraz
Jeśli miałoby to być ciągle grane, chciałbym: - przemyśleć sprawę wyspy - konieczność jej użycia - wyrzucić/zmienić końcówkę (wyrzucić ten tekst "mama woła was" - albo zamienić na pukanie do drzwi - łomotanie do tego pokoju - zmienić rytm telefonu) - koniecznie zmienić początek - sam początek postawić na konflikt charakter Prosiaczka kontra Ralph potem odpowiedzieć na pytanie co się zmienia kiedy pojawia się Jack - całość się uruchamia. - zrobić - doprecyzować bieganie po wyspie ludzików i świni (bo jak to wygląda?) aktorsko ładnie się rozwija. Ale treściowo to jest sieczka. Początek jest słabiutki. Nic się tam nie dzieje.

Dzień Teatru

Obraz
Usłyszałem dziś message p.Warlikowskiego do ludzi teatru. Przypomina o tym, co ważne, że nie chodzi o produkcję spektakli, tylko o zastanowienie się nad światem, mówiąc może bardziej patetycznie.  Im dłużej się tym zajmuję, tym bardziej chyba chcąc niechcąc zmierzam w tę stronę. Zresztą bardzo bym chciał dalej odkrywać dla siebie rzeczywistość. Wszystko co robię teatralnie jest zbyt płytkie, bo za mało wysiłku temu poświęcam lub napotykam na ścianę granicy własnych umiejętności. Nieświadomie rodzi się we mnie bunt. Chce prowokować. Zmieniać. Mieć wpływ. Podkreślam to wszystko się dzieje trochę poza mną. Obok mnie. Po prostu się dzieje. Nie jest wyborem. Dziwne są te drive'y. Nigdy bym się tego po sobie nie spodziewał. Usłyszałem, że zmieniłem się. Tak. Diametralnie. W ogóle nie interesuje mnie to, co interesowało mnie dwa lata temu. Przy spektaklu, który robię z Błażejem zastanawiam się nad własną wiarą w Boga i co z nią robię. Wszyscy się burzą na instytucję kościoła, że

1. Bitwa Teatralna - podsumowanie

Obraz
Wszystkie założenia pomysłu się sprawdziły. Pomysł dobrze chwycił, zrobiło się głośno, nawet wśród ludzi, którzy teatrem się nie interesują. Gdzie nie poszedłem ludzie mnie o to pytali. Marketingowo strzał w 10. Zwiększyła nam się diametralnie liczba osób lubiących Studio na fb.  Cała oprawa wydarzenia też fajnie zafunkcjonowała. Właściwie był to bardzo "ciepły" wieczór.  Bardzo się obaj denerwowaliśmy, że damy ciała i zagramy słabe spektakle - to byłaby tragedia, ale na szczęście tak się nie stało.  Popracowaliśmy nad sprawami nad którymi nigdy nie pracowaliśmy. Jak już coś powstanie, to potem nie ma już (może chęci?) zapału, żeby tam dłubać. Ja sobie siedziałem nad nastrojami zdystansowanymi - Charlotte'a i nauczycielka. Łukasz pracował nad frazą i świeżością.  Dobry to był czas.  Wygrał Łukasz 7 głosami. Mówiono mi jak te dwie rzeczy można porównywać? A "niektórzy" (1) mówili, że "po co to?". (Nie można porównywać na serio, zdawal

bardzo dobry Czytasz Ty Czytam Ja - Mały Książę po raz czwarty

Obraz
W weekend dwa razy graliśmy "Małego Księcia" i tak jak za pierwszym razem byliśmy sztywni strasznie, teraz wydobyliśmy siłę z opowiadania tej historii. Ma to bardzo ciekawe różne barwy - różne emocje (inne niż w "Porwaniu").  To co nareszcie się udało zrobić, to rozluźnić frazę, żeby wydarzała się naturalnie na oczach widzów. Otwiera to nowe możliwości wykonawcze, a brzmi zdecydowanie lepiej niż "czytanie". Jest to kwestia naczytania sobie tekstu. Jeszcze dwa razy bym to wykonał, i znał bym na pamięć. Dużo lepszy jest też dialog. Trzeba pamiętać, że nie można zapieprzać, bo robi się z tego czysta informacja - mało interesująca.  Bawiłem się jak w wtedy kiedy robiliśmy "Porwanie Prof. Gąbki", choć bałem się, że w tym przypadku to niemożliwe. Jest to też kwestia PRZYGOTOWANIA. NACZYTANIA porządnego. Wszyscy byliśmy dużo lepsi. Łukasz był rewelacyjny, też mu się fraza rozluźniła. Anthony Hopkins mówi, że czyta tekst 250 razy. Rozumiem dla

Relacja - Bitwa

Łukasz Sajnaj wygrał 1. Bitwę. relacja a chojnicetv.

Bitwa pod Chojnicami

Obraz
Ostatni trailer przed Bitwą. Byliśmy w radiu i było bardzo zabawnie. Wrzucaliśmy sobie trochę.

Doszło.

Dramat i konflikt jest może w innych rejonach niż mi się wydaje. (doszło to do mnie na ostatniej próbie Belfra). Konflikt jest w opozycji kierunków działań. Uczniowie w stronę własnego życia - bez literatury. Belfer - wypełnienia misji i marzeń (wyobrażeń o zawodzie). W warstwie samego konfliktu trzeba to traktować szerzej - niespełnione ambicje i rozczarowanie (sobą) vs potrzeby XXI, dopasowanie się do wymogów życia. ...dobrze rozkręcają się sceny pojedyncze. Znaleźliśmy trochę łączników. Historia się klei. Scena zabójstwa nie jest tautologicznie oczywista. Jak nie wiesz, co zrobić. Zajrzyj głębiej w motywy działania. Tam są wszystkie odpowiedzi. (żadnych obrazków)

Pytania.

po pierwsze: jak sobie radzić z rytmem tekstu - tzn kiedy rytm - melodia jest stała i nic się tam nie dzieje. Do tego nie jest podporządkowana żadnej logice myśli - tzn nie ma szansy na autentyczny proces myślowy - tworzenie na scenie z powodu dominującej melodii niezmiennej. po drugie: ciągle za mało precyzji w tym wszystkim. Zadbać o ekspozycję przedmiotów - rzucone na ławkę nic nie znaczą, a wygląda to tragicznie. po trzecie: minimalizm czy maksymalizm? Innymi słowy Miedziewski czy Bielunas? nie znam odpowiedzi. Może jedyną odpowiedzią jest: po prostu to co działa. Maksymalizm zwiększa/pobudza percepcję widza niezorientowanego. A jednak nadmiar elementów łatwo psuje wydźwięk sceny. Z drugiej strony minimalizm jest ryzykowny w drugą stronę. Jak aktor sobie nie radzi, a przecież zawsze się tak zdarza, to dobrze chociaż dać mu pewne punkty, które będą wspomagały wydźwięki. kurcze... tyle tego... A ja ciągle nie wiem. Belfer - robiony a la Bielunas. (tekst prawie wymusza większą in

tak. tak.

Obraz
the burden.

Belfer - po próbie, przed dzisiejszą

Obraz
Czasami trzeba prościej prowadzić sceny. Postawiłem zadanie sobie, żeby wypróbować prowadzić sceny w innym czasie - w innym rozłożeniu czasowym niż dotychczas. To znaczy, że żeby trzymało widza, trzeba zadbać o to, żeby psychologia prowadzenia stawiała znak zapytania u widza. W scenach dwójkowych to dobrze działa. W zbiorowych nie. To co natomiast ciągle mnie zastanawia to układ scen. Zaczynam rozumieć (ale na razie tylko scena mi to podpowiada), dlaczego autor właśnie w tej kolejności opowiada tę historię. Zastanawiam się też, czy nie nadać innego poczatku (tezy), że ONI (uczniowie) razem z NIM (Belfrem) grają przed nami. To znaczy tak jakby w klasie urządzać teatr - pracować z uczniami nad spektaklem. To nie musiałoby być explicite, ale wystarczyłaby taka sytuacja, że na początku siedzi Belfer tyłem do nas i ogląda, a oni grają. On to przerywa. Łukasz ubrany jak Belfer odgrywa tę postać - na czole ma napis Potwór. I potem volta... hm...

Belfer - (14) - "Patrycja"

Opis: belfer opisuje serię zdarzeń, które stawiają go wobec widza po którejś ze stron - polaryzując "dobry, zły". Do tego nie można dopuścić, żeby udało się go ocenić. Ta scena jest kontynuacją tej serii po zabójstwie - (pierwsza - temat na tablicy; druga - konflikt fizyczny z Guillamem; trzecia - rehabilituje go trochę - scena gwałtu na Patrycji). Wszystkie te sceny (chyba) mają uzasadnić dlaczego naprawdę zabił. Są jak sąd (TO DOBRY POMYSŁ) przed widzem. Poszukiwaniem dowodów i sytuacji, które to wszystko usprawiedliwią. Każda ze scen odsłania "horror" skomplikowania. (Belfer odlicza akty i sceny). Ta scena jest niemożliwością, która się zdarza naprawdę. Czy to możliwe, żeby uczniowie zgwałcili nauczycielkę ot tak? Kontekst szkoły wszystko komplikuje. Patrycja działa na uczniów. Podoba im się. W tej wspólnocie osób, które MUSZĄ ze sobą przebywać. Nie są dla siebie anonimowi. Wchodzą emocje i motywy wynikające ze stosunku nauczycieli do uczniów. A może nawet k

Belfer - (13) - "Chłopak o zawodzie"

Opis: do klasy wchodzi Guiallame. "zatęsknił" za swoją dziewczyną. Ona na pstryk do niego wraca. Powodem jest to, że ze "staruchem" nie może być widziana. To zniszczyłoby jej reputację.  W każdym razie on już od jakiegoś czasu - "na czarną godzinę" - trzyma prowokacyjną rozmowę, którą może się zemścić na Belfrze. To idealny moment. Całość (temat rozmowy) jest tylko prowokacją, żeby Belfer się złamał i przekroczył jakąś granicę między nimi. Dochodzi do tego. Uczeń dostaje w twarz. W tym języku to konfrontacja mężczyzn. Guillame okazuje się być facetem silniejszym (i mądrzejszym) niż się spodziewaliśmy. Nie oddaje. Zostawia to w takim napięciu. Wie, że wygrał. Rozwiązanie: jest takie jak opis. Bazuje na psychologii tego konfliktu. Na zmniejszaniu dystansu psychologicznego. Na konfrontacji. (Napięcia są z poprzedniej sceny). Nastrój: tekst zabawny, ale stopniowo przechodzi w serio. Z silną puentą bazującą na ciekawości reakcji tego młodszego.

Belfer - (12) - "Genevieve"

Opis: scena opisuje "zaloty" uczennicy do nauczyciela, a może on tylko mylnie to interpretuje. W każdym razie ona "spowiada" mu się, że ją rzucił chłopak. Pyta się go co on o niej myśli. Fizycznie. Najwyraźniej jego opinia coś dla niego znaczy. Nauczyciel w tym przypadku jest kimś... starszym, a więc potencjalnie ma wiedzę. Do tego dochodzi zawód nauczyciela, który w tym przypadku stanowi autorytet w sprawie "wiedzy". Ta sytuacja pewnie ma miejsce za zamkniętymi drzwiami. Może towarzyszy temu atmosfera podniecenia (zakazany owoc).  Rozwiązanie: ona tańczy zbliżając się do niego (jest to kontynuacja sceny poprzedniej), ale patrzy na widza. Prowokacja w ciele. Na to wchodzi ten chłopak, który to ją rzucił. Rzuca nożem. I ona już jest jego. Nie dajemy jednoznacznie do zrozumienia czy jego to kręci. Niech wyobraźnia pogalopuje w którąś ze stron. Nastrój: Prowokacyjny (dzieje się na widza; jakby to on miał się temu oprzeć)

Belfer - (10) - "Córka i pytanie "jak"

Opis: tego nie ma w tekście, ale muszę wprowadzić enigmatyczną postać córki, żeby wyjaśniło się potem kto to był i dlaczego ona podjęła taką decyzję. Pojawia się scena z jego snu - stoi jego córka mała na śniegu zimą. I pyta "dlaczego" jakby to się działa we śnie. (na muzie). On reaguje jak we śnie... "nie dlaczego ale jak?" "Jak pan mógł tak długo chodzić w skórze belfra". Rozwiązanie: W drugim planie otwierają się zastawki; pomiędzy nimi znajduje się córka. Niebieski klimat. Zima. Coś delikatnego. Może śnieg? Może wiatrak, żeby jej włosy powiewały? Coś co zapowiada rodzaj postaci.

Belfer - (9) - "W ministerstwie nikt się nie śmiał"

Opis: po zabójstwie poszedł do wiezienia. Podczas procesu zrobiono z niego potwora - jak to zwykle bywa - operując faktami bez zagłębiania się w szczegóły jego powodów. Zresztą czy to jest powód? Albo jaki jest powód.. powinno brzmieć pytanie. Zabił, bo nie umiał być dobry; nie spełnił własnych oczekiwań wobec siebie. Nie stał się mentorem młodzieży. Różnica była zbyt duża. A on nie umiał odpuścić pewnych spraw. To u niego. Do tego wszystko co się wydarzało wokół nie pomagało tylko upewniało go, że to wszystko nie ma sensu. W jakimś sensie wypowiedział się (strzelając) w imieniu wszystkich tych, którzy sobie nie radzili. Jest to akt tchórzostwa. I jest to akt odwagi. Dla niego jest to uwolnienie. Moment radości. Wolności. Jakby się zwyciężyło w swojej sprawie. Rodzaj samobójstwa, które uwalnia od dalszych problemów... te opozycje w opisie świetnie byłoby uchwycić. Rozwiązanie: Leci marsylianka. On dostaje głupawki. smieje się. cieszy. Jakby opowiadał dowcip.

Druga część Bitwy.

Obraz
Udał się.

Belfer - (8) - "to musiało trzasnąć"

Opis: decyzję prawdopodobnie podjął rano, bo jakoś rano ma "przemyślenia". Albo decyzja była raczej pomysłem (niewinnie podsuniętym zresztą przez innych nauczycieli). Wchodzi do klasy stawia teczkę i czeka na nich. Mijają minuty. Był dzwonek. Nikogo oczywiście nie ma. Powiedzmy, że to ich gwóźdź do trumny. Oni wchodzą "we własnych" nastrojach. Patrzą na Belfra i już widzą niewidzialną zmianę. Po raz pierwszy uczniowie i belfer porozumiewają się doskonale wyczuwając napięcie.  On wyjmuje pistolet.  Widzą to.  Robi się popłoch. Uczeń próbuje go powstrzymać. Pierwszy dostaję kulkę. Potem już po kolei. Jak leci... zimno. chłodno. Jedna z nich pyta się go "dlaczego". On zastanawia się nad odpowiedzią. I dobija ją strzałem.  Rozwiązanie: jest właściwie w opisie. Można zastanowić się nad obecnością popłochu - konfliktem podczas walki o broń i pierwszą śmiercią. tzn czy to konieczne. Ale to już scena sama podejmie decyzję.  Nastrój: SERIO - scena dr

Bernstein

https://www.youtube.com/watch?v=50WIs0Rbm9Q

Belfer - (6) (7) - "Raymond - kolega", "Inni nauczyciele"

Opis:  (6) (7) Koledzy z pracy odznaczają się różnym stosunkiem do uczenia. Są tacy, którzy zastraszają, którzy rozpieszczają, chcą być kumplami, nie lubią młodzieży, nie wierzą w młodzież, interesuje ich tylko to czy uczeń się uczy, interesuje ich wszystko inne poza tym czy uczeń się uczy, chcieliby mieć spokój i nic nie robią, są pracoholikami, organizują wycieczki i tym żyją... Ten kolega jest inny od Belfra - wuefista - który znalazł sposób na lekcje - rozpoznawalny przez nas w naszym społeczeństwie - daje piłkę i niech się dzieci bawią. Nie ma w tym edukacji, ale potrafi też nawrzeszczeć na ucznia jak trzeba. Religia - jak wy mi nie wchodzicie w drogę, to jest spoko, ale jak się stawiacie, to ja też potrafię być wściekły. Wf nie jest przedmiotem maturalnym, często traktowany niepoważnie przez nauczycieli, ale też przez uczniów - ci ostatni przynoszą usprawiedliwienia, nie mają stroju, mają niekończący się okres, załatwiają lewe zwolnienia od lekarzy. Taki oto jest stan rzeczy. 

Belfer - (5) - "dyrektorka"

Opis: Przykład idzie z góry... ta wytarta mocno już fraza tu chyba nieźle się sprawdza. Dyrektorka jest postępowa - wydaje jej się, że działa w dobrej sprawie - "rozumie" współczesną młodzież i wymogi XXI wieku. Konflikt jest oczywisty. W belfrze następuje coraz większa deziluzja. To musiał być szok dla tego nauczyciela. Spotykają się dwa poglądy - sztuka przez duże Sz, umiłowanie literatury kontra pogląd na życie bliższy "potoczności". Rozwiązanie: w gabinecie dyrektorki, który (hihi) robimy wprowadzając godło (na tle francuskiej flagi) trzymane przez inną aktorkę i paprotkę (trzymaną przez inną), dyrektorka podleje swoją paprotkę (hihi); i fotel dla siebie biurowy. Tu aktorstwo musi to obronić - dyrektorkę trzeba degradować, ale zaraz bronić. Ona musi przekonywać w miły sposób do swoich racji. Intencja: Przekonywać, ale racjonalizować. Finał: trzeba uczyć - na wzruszeniu. Wtedy konflikt będzie silny.  Finał sceny: Nicka stoi na scenie zszokowana; belfer odbier

Belfer - (4) - "Pierwszy dzień w szkole"

Obraz
(zmieniam kolejność - to znaczy, że po scenie Gardona i przejęciu przez Belfra atrybutów Gardona będzie scena, która (deziluzja) stawia pierwszy problem na drodze Belfra) Opis: bardzo dobrze to pamiętam, ten stan podniecenia i jakiejś radości z tego, że się będzie miało kontakt z młodymi (jak mój autorytet); że będę miał szansę jak on. W moim przypadku nie poszło to w pierwszym roku w nic dobrego - byłem kumplem uczniów, dobrym, miłym, nauka nie była wymagana. Stracony rok dla tych uczniów. Tu - w tej scenie - młody belfer - dostaje uczniów od poprzedniego nauczyciela, który już się wypalił. Jego stosunek jest dokładnie taki jak belfra ze sceny (1) pierwszej - skonfliktowany. Zastajemy ich (w tekście) jedzących zupę. Młody wypytuje z ciekawością (i naiwnością dziecka) co też ten Stary zrobił z uczniami. Tamten nie chętnie mu odpowiada. Problematyczna jest sama scena - jedzenia zupy. Brakuje tam jakiegoś ognia... lub rytmu psychologicznego. Widzę takie opcje: Rozwiąza

Dokonania Mroku - a rak chodzi wspak - AKTUALIZACJA

Przepraszam moich znajomych za to, że mają rację i nigdy nie należy się zniżać do pewnego poziomu. To miejsce jest zapisem mojej drogi teatralnej odkryć wydarzeń, żeby nie zapomnieć, a nie po to, żeby wylewać żale jaki ten świat potrafi być. Poraża mnie jednak język pełen nienawiści. Chyba się tego boję. Jestem częścią mojego społeczeństwa i po prostu nie wytrzymałem jak przeczytałem ten wpis o spiskach na Dokonaniach Roku. Przepraszam. Coś we mnie pękło.  Z drugiej strony - dziękuję znajomym (R.) za uprzytomnienie mi, że reakcja na podobne bzdury tylko zagrzewa do boju i daje sens istnienia. Może nawet usprawiedliwia środki.  A jednak świat jest skonstruowany z różnych elementów i musi następować równowaga. Zapomniałem o tym prostym fakcie (choć właśnie na ten temat robię obecnie spektakl).  Już tego błędu nie popełnię.  Ostatnia uwaga ... trzeba mieć dużo tupetu, żeby zrobić marsz upamiętniający żołnierzy i wykrzykiwać takie hasła. Ktoś kto ma na niego dobry wpływ mógłby m

Bedziemy się lali po mordach...

Obraz
...na wzór "i Ty mozesz zostać Hejtem" - popularny w naszym mieście.

Belfer - (2) (3) - "przeszłość"

Obraz
Opis: Belfer w kontraście do sceny współczesnej (1) przypomina jak to było z nim. Darzy te wspomnienia ogromnym sentymentem przeinaczając te wspomnienia - mówi, że klasa nawet nie piśnie, ale to tylko on tak sobie wyobrażał ten moment. To on był pod wrażeniem - to jego życie się zmieniło. Można powiedzieć, że miał szczęście, że trafił na taką osobę, dzięki której jego przyszłość nabrała wyraźnego kształtu. Jak ważne są takie spotkania. Jak determinują przyszłość. Szczególnie to widać wśród aktorów amatorów. Jak się wkręcają i już chcą to robić do końca życia (choć świat amatorski jest inny niż zawodowy). Ja miałem takiego nauczyciela - nie wiedząc co będę robił w życiu nagle sobie zdałem sprawę, że "i ja chcę być mentorem spragnionej wiedzy młodzieży". Wyrzuciłem scenę z ojcem - z dwóch powodów - technicznego - nie mam innego faceta i faktycznego/treściowego - niczego to nie wnosi. Na papierze daje jakiś rodzaj ocieplenia belfra, ale podobnie jest ze sceną Gardona - pierw

Zbliża się...

Obraz
21 marca (niedziela) o godz. 18.00 w Chojnickim Domu Kultury

Belfer - (1) - "konflikt z uczniami"

Obraz
Opis: konflikt nie polega na tym, że "uczniowie to zwierzęta" jak proponuje tekst. Trzeba to zdanie przenieść w rzeczywistość - dwóch spolaryzowanych biegunów. Jeśli już to występuje na poziomie "stare - nowe" lub "rzeczywistość x" (to jest człowiek, który żył w innej epoce gdzie książka miała inny wymiar; nie było dostępu do "wszystkiego", a w tv było kilka kanałów. O seksie nie mówiło sie wprost) kontra "generation Y" (ludzie, którzy żyją "w kolorze", różnorodności, demokracji, mający dostęp do zdobyczy cywilizacyjnych; mają dostęp do wszystkiego na odległość własnej komórki; opisuje ich rzeczywistość, która na wiele pozwala; zewsząd otacza ich szybko zmieniający się świat). Do tego najważniejsze: są MŁODZI - lepiej adaptują się do rzeczywistości tu i teraz. Chłoną świat. Może Łatwiej im do wszystkiego dotrzeć, więc paradoksalnie nie chce im się docierać, bo to "zbyt łatwe". Życie u nich wydarza się naprawdę -

The Actor's Studio - Dustin Hoffman

Obraz
Z powodu choroby uziemiony w domu oglądałem The Actor's Studio. Potocznie przyjęło się, że grupa aktorska nie należy do najbardziej lotnych intelektualnie, ale Ci najwięksi są tak cholernie mądrzy. Wspaniale opowiadają. Mądrze mówią o samym zawodzie i o tym, co jest najistotniejsze. Charakteryzują się tym (a może po prostu zwróciłem na to szczególną uwagę), że ogromną wagę przykładają do przygotowań do roli. Obudowują swoją rolę wiedzą. Szukają postaci. Racjonalnie wykoncypowują jaka ta postać powinna być, a z drugiej strony...  (padają tak interesujące komentarze...) Dustin Hoffman mówi o tym, żeby szukać rozwiązań absolutnie nietypowych. Pozornie nieracjonalnych. I mówi, w niesamowicie emocjonalny sposób, żeby dać sobie szansę ponieść porażkę. Nad tym się muszę zatrzymać. Obietnica wobec siebie: nie będę marnował energii na projekty, które niczego nowego nam nie przyniosą. Trzeba jeszcze większe ryzyko podejmować. Świadomie i odpowiedzialnie.  Nie bojąc się, że nie wyjdzie. (N

dokonania. zdjęcie

Obraz
"Dokonania" od 2004 roku - rozpoczęcie istnienia Studia do 2014 roku. Statuetka za Imprezę Roku - Jubileusz X-lecia.