Posty

Wyświetlanie postów z 2013

Przed zapaleniem choinek

Obraz
Wigilia Studia. Dla mnie najważniejszy dzień w kalendarzu teatralnym. Można pogadać, nacieszyć się obecnością wszystkich ludzi, przejść tą niesamowitą atmosferą. Powiedziałem też, co miałem do powiedzenia, i co musiało być wypowiedziane. Było wspaniale. Jak co roku zresztą. Ta wigilia z powodów dla mnie oczywistych była szczególna. Przeczytaliśmy "Przed Zapaleniem Choinek" Gałczyńskiego jak to zwykł robić Henryk. Miałem też moment dla siebie, żeby popatrzeć wstecz i w przyszłość.  Jestem naładowany pozytywną energią. Piękne dostałem życzenia. Takie z troski jakiejś autentycznej. I w ogóle pięknie. Świetlik. Świetlik. Świetlik. To słowo.   Były prezenty - w zeszłym roku koszulki z logo studia - w tym kubki. Padła propozycja, żeby w przyszłym roku bieliznę darować. :) PS. Dziewczyny (młode) nazwały ten stół Ostatnią Wieczerzą. Hm... zdj: Piotr Rutkowski

"Bądz ze mną. Jestem" - chwilo trwaj. jesteś piękna.

Obraz
Wczorajszy Oskar był niesamowity. Wszystkie założenia się sprawdziły. Aktorstwo najczęściej trafione w punkt, bez dogrywania, dzielenia frazy bez sensu - poddawanie się treści i założeniom. Dużo bardzo trafionej dyscypliny. Już teraz wiem, że źle skonstruowałem początek. I jest jeden błąd rytmiczny - przejście między sceną małżeństwa do zdrady. ... Dziś - 23 grudnia - zredagowałem początek. Da to siłę i usprawiedliwi dalsze wybory. Odbije też od przewidywalności i jednorodności całego spektaklu. opiszę to później. ale czuję, że to to, bo mam jakiś dobry dystans. I wszystko się w tym pomyśle składa.

Dwa Różne Spektakle...

Obraz
Graliśmy premierowo dwa razy "HEYSEL". Spektakl, który już na próbach wydawał mi się silny. Były tam trzy (co najważniejsze) powtarzalne mocne uderzenia. Sprawdziło się to świetnie pierwszego dnia, kiedy graliśmy przed Naczelnikiem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych oraz organizatorach Starostwem Powiatowym. To właśnie Starostwo zaproponowało mi wyreżyserowanie tego spektaklu. Pomysł, żeby to było Heysel wymyśliła Majka Cyganowicz. Od samego początku miałem dobre przeczucia. Scenariusz był pode mnie jakby napisany. Majka po prostu zna mój "styl". Dużo rzeczy nieoczywistych i już jakby wpisany skrót kompozycyjny. Historia jest prosta - nie udziwniałem jej, wręcz tworzyłem prostszą. Niezbyt dobrze sprawdzały się sceny z działaczami, więc szybko z nich zrezygnowaliśmy. Po raz pierwszy też jakoś silniej rozważałem konteksty. Badałem jak ludzie związani z piłką reagują na pewne "rozwiązania". (telefonicznie podpuszczając).   Pani Naczelnik kupiła spektakl

H E Y S E L - pierwsze granie premierowe

Kilka spraw. Spektakl powstał bardzo szybko, bo świetnie się pracowało w tym składzie. Po drugie, robiłem go na całkowitym dystansie kierując się tylko wyobrażeniem emocjonalnym i jakimś "zdroworozsądkowym" podejściem. Chyba po raz pierwszy odpowiedzialność za treść spektaklu była tak duża. Tyle osób to dotyczy, łatwo można kogoś obrazić, kogoś skrzywdzić, coś nieopatrznie zrozumieć.  Po raz pierwszy też w 10leciu naszego teatru łączymy sport i teatr. (zawsze tego chciałem).  Dosyć łatwe było też łamanie nastrojów, wprowadzanie interesujących kontr wzmacniających całość. Jedyna scena, która mnie "drażni" na razie to scena z piłkarzami, choć jest ona jedną z kluczowych. nie wiem ile jeszcze uda mi sie zrobic... chyba niewiele. smutno.

Warsztaty w Sopocie 2013

Co jakieś kilka lat jestem zapraszany do Sopotu, żeby prowadzić warsztaty z młodymi. W zasadzie dosyć to męczące, bo to cały dzień pracy i koncentracji. Warto, bo widzę, że "mój" system ma już solidne podstawy. Spokojnie i logicznie prowadzę ich przez meandry zagadnienia (kiedyś robiłem wszystko i nic; i też nic z tego nie było): w tym roku zostałem poproszony o pracę nad "emocjami". I było świetnie. Czasami mam wątpliwość czy moich ludzi dobrze prowadzę. Takie warsztaty sprawdzają moje tezy. I dobrze, że okazują się one słuszne. Od razu przekuwają się na nową lepszą aktorską jakość. Na początku jest to trudne, ale gdzieś na granicy drugiej godziny jest nieźle, a pod koniec trzeciej jest już super. Do tego metody pedagogiczne ewoluują w stronę działania. Jedno zdanie "po co to" i od razu ćwiczenia. Chyba dobrze poukładane. Sprawnie przechodzące od jednej sprawy do drugiej z tendencją do rozszerzania tego, co już zostało zrobione.  Ten weekend był... Wspan

dopóki

Siłą teatru nie jest edukacja. Tylko po prostu pokazywanie spraw takimi jakimi są, a nie powinny być. Oczywistości nie wciągają. To na poziomie konceptu. Podobnie na poziomie aktora - oczywistość w interpretacji jest... oczywistością. I nią pozostanie. Tak jak widz pozostanie na powierzchni tej interpretacji. Muszę o tym pamiętać.

Teatr to stan

Co jest w tej robocie najważniejsze? Rozumieć co się robi. Proste. Teatr to stan. Nie zamyka się w wykonywaniu. Wybiega w życie. Reżyseria mnie oddala, w aktorstwie znów czuję, że jestem człowiekiem. ("współ")czującym z moim bohaterem, którego prowadzę, lub czasem on mnie ponosi. Ale wiem po co to robię. Nie zawsze wiedziałem. Czasami na scenie zapominam. Głównie z tremy.  Podkreślam "Młodym", że istotny jest proces zamiast wygrywania. Teraz wiem, że proces jest wszystkim. Ale nie sam proces - przemyślane działania, które popychają nas. Dmuchają tę niepewną łódeczkę we właściwym kierunku. Właściwy kierunek - to prawda (brakuje mi innego słowa), która "zawsze mnie kosztuje" (Irena Jun). Prawda okupiona procesem poznawczym - co tam jest. Jaka metafora. Czego się chwytam. Jaką szyję podszewkę. Poznanie, zrozumienie, wykonanie. Z tych trzech rzeczy ostatnia jest wypadkową pierwszych. Wierzę w to. Widzę, kiedy tego nie ma. To wyznaje. Mój teatr to stan.
Obraz
Recenzja z Kielc... Jako kolejni na scenie zaprezentowali się nam aktorzy Chojnickiego Studia Rapsodycznego. Odegrali oni spektakl zatytułowany „Versus”. Jest to sztuka traktująca o tematyce tożsamości narodowej, ale i samotności oraz spojrzeniu na wojnę przez ludzi, którzy choć w niej nie uczestniczyli, to wiele przez nią stracili. Artyści w mojej opinii wznieśli się na wyżyny, wspaniałą grą aktorską potrafili zarówno rozśmieszyć widza, pouczyć, wzruszyć, a także zmusić do myślenia. Powiem szczerze, że jeśli kiedykolwiek znów będę miał sposobność do zobaczenia ich na scenie to na pewno skorzystam, a i Was czytelnicy do tego zachęcam. Olbrzymie brawa należą im się zarówno za warsztat jak i olbrzymie pokłady energii, które przelali na publiczność. Byli jednym z najjaśniejszych, wśród przecież tylu jasnych punktów tego Przeglądu. Był to faktycznie spektakl wyjątkowy.  Zdjecie zaczerpnięte z portalu Kreatura; autor: Michał Jaroń

inauguracja sali w II LO

Obraz
Było pięknie. Ile te dzieciaki już umieją... niesamowite. Kilka wykonań doskonałych, bo są to własne głosy w sprawie. Nie wszystko się udało - myślę o finale głównie i niektórych tekstach, ale na tym polega nasza praca. Nie poddawać się, bo się coś nie udało. Drążyć własną skałę dalej. Dziś też jakoś inaczej spojrzałem na Słowo. Zrozumiałem, że Irena Jun ma rację - faktycznie pięknie dzieciaki mówią. Dbamy o to ciągle. To był bardzo długi dzień - bo jeszcze mieliśmy próby mikołajka, ale za to JAKIE! Genialne. Wprowadzenie Piotra jest strzałem w 10, który pobudza też innych aktorów. Tak to jest, że oprócz wykonania ważne są TE momenty. Ja to już od dawna cenię i rozumiem.  Wszyscy byli kontent. A ja nie wierzyłem, że to moje dzieci... a to był H I T - Aga w finale.. ale mi sie podobało, choć spodziewałem się jakiegoś rozwiązania spontanicznego...

Versus w Kielcach

Obraz
Przejechaliśmy ponad 450 km razy dwa w dwa dni. To (za) dużo. Ale: nareszcie poszedł nam spektakl. Był dojrzały, nieprzegrany, i wiele się udało. Widz wszedł jak w masło od początku, więc aktorzy mogli pobrylować. Tym razem to oni decydowali o tym co się dzieje, a nie widz. Przeczytałem jakąś durną recenzję z tego grania, która mnie jakoś zdenerwowała,mimo, że jest dobra, ale w ogóle nie dotyka istoty. Ale to tylko recenzja. Daria nareszcie inaczej, logicznie, podkreślając nastroje, nie pędząc bezmyślnie rytmicznie. Dominik nie przegrał sprawy - rozsądnie podawał treści w imię idei chciałoby się rzec. Błażej coraz lepiej tyka Fransua. Oglądałem jaki rodzaj eksperymentu w nim zachodzi, i podoba mi się ten kierunek. Rozszerza w sobie emocje. Daje im szansę. Jeszcze Łukasz powinien iść w tę stronę (to znaczy w stronę pogłębiania siebie; grania bez widza) i będziemy mieli świetny zespół sprawnych aktorsko ludzi, zdolnych do zagrania wszystkiego. Lub prawie. Teraz tylko grać...

"Wszyscy święci" w Chojnicach

Wczoraj mieliśmy Teatr Polski z Bydgoszczy. Ludzie nie zawiedli - przyszli, mimo że tydzień temu był Drugi Pokój. Drugi Pokój wydaje mi się zbyt powierzchownie dotknął Herberta. Taki był podobno cel spektaklu - "zaznaczyć", ale w 30 minutowej formie mam się wrażenie niepełni (choć Ci ludzie cudni). Do tego dochodzi dźwięk, który był zamazany momentami. Muszą o to dbać. Warsztaty natomiast przemyślane i rewelacyjne. Jeśli chodzi o Wszystkich Świętych, to bardziej podobało mi się Betlejem Polskie w reżyserii tego samego reżysera (choć oczywiście nazwa jest ni w 5 ni w 9). Spektakl ma lepsze tempo, mimo wszystko jest spójniejszy. Ten jest rozwleczony, brakuje mu wyrazistych konfliktów, budowania nastrojów. Ostatnie 5 minut jest genialne, w reszcie ja się nie odnajduję. Ale wszystkim (prawie) innym sie podobało bardzo. Jest tam wiele rzeczy drażniących jak aktor łamiący czwartą ścianę i opowiadający o świętych. Ostatnie 5 minut jest bardzo dobre, bo buduje obraz jak zwykli ludz

Wejherowo i Windowisko - po.

Obraz
Wyjazd był nie zbyt dobry teatralnie, choć właściwie to mam dobre przeczucia. Oba spektakle za słabo zagrane - co do "Badź" tak należało założyć, na próbach trzymali się w ryzach rytmów i zadań, na spektaklu rozluźniło się za bardzo. Ale było to pierwsze granie, bez gran całościowych wcześniej.  "Dziecko" też jedno z najsłabszych jakie widziałem. Na tej dużej sali, ze świecącą jasną podłogą, wkurwionymi technicznymi, i panią poganiającą nas, wpuszczającą widzów kiedy jeszcze światła były nie gotowe. Nikt się nas nie zapytał czy byliśmy gotowi. Jak napisałem do Pani Edyty to się na mnie obraziła chyba. Ale napiszę do nich, żeby chcieć tam jeszcze pojechać. Wyjechaliśmy wkurzeni na siebie ale też na nich za taką organizację. Kto by chciał w takich warunkach pokazywać spektakl. Jak potrzebny jest czas, to jest potrzebny i tyle.  Dziecko dostało I nagrodę. Nie wiem czy słusznie, ale darowanemu koniowi... itd. Napisałem do Karola P., bo zobaczyłem że nie dostał ni

Wejherowo i Windowisko

Obraz
będzie ciekawie... w Wejherowie już zdążyliśmy namieszać przez Błażeja. Jak zwykle my mieszamy. Ale będzie przyjemnie to zagrać tam właśnie. A na Windowisko jedziemy z kaleką :) Łukaszem, który porusza się o kulach. Strasznie to wygląda na próbach, ale co zrobić. I tak się cieszę z wielu względów, że tam będziemy. To zawsze był odkrywczy i stymulujący festiwal. Dwa dni bardzo intensywne pod znakiem przyjemności z teatru. PS. taki chciałbym mieć nastrój w scenie krzyża w "Bądź ze mną" jak na zdjęciu. Jak mi się nie chce brać udziału w konkursie... może uda się kogoś dotknąć, czy jednak jestem jeszcze nie gotowy...

jak działają skojarzenia..

Zaskoczony jestem własną łatwością wywoływania skojarzeń, które ładnie przekładają się na sceny. Tak było w przypadku Antygony, tak jest w przypadku seniorów. Obrazy (nie głupie) same się pojawiają od razu. Dziś próbowałem zrobić to z humanem (lubię ich coraz bardziej; podoba mi się co słyszę; dostrzegam zmaganie ze sobą; ale jest też niespodziewana doza szczerości) i spokojnie zaczyna działać. Zaczynają myśleć szerzej, myślę. Traktuje ich tak jak siebie - poważnie - i z podobnym wkurzeniem dla problemu.

Mikołajek - blisko coraz bliżej

Obraz
Wczorajsze próby "Mikołajka" całodniowe bardzo dobre. Wyklarował się dobry rytm (ile zachodu kosztuje ustawienie tak precyzyjnie - pytanie czy aktorzy będą pamiętali), wyciągnęliśmy zabawny kontekst przez dodanie sytuacji śmiesznych do sytuacji założonych przez profesora. Trzy pełne sceny są gotowe. jeszcze dwie. i dorobienie jednej.  Pozostaje pytanie o kostiumy. Jakoś opór wywołują w nas peruki. Coś jest w tym zbyt odrealnionego.  Dziś jak się obudziłem pomyślałem o włosach ze sznurków różnokolorowych (i może czapeczkach - ukryć włosy). Dużo śmiechu, bardzo przyjemnie się pracuje w zespole. Ładne efekty. Słuchamy się nawzajem.  Oby tak dalej... i grać. To będzie dopiero...

ANTYGONA dla Związku Głuchych - praca, proces, przeszkody, efekt

Obraz
  Spektakl się obronił aktorstwem. Brakiem dziur. (oprócz pójścia po łańcuchy - musi to być koło trumny). Karolina bardzo dobrze zagrała finał. Na prawdzie. Bardzo chciała. I wtedy się udaje. Całość sprawna. Ludzie entuzjastyczni, ale trochę przesadzali w tych zachwytach. Prowadzaliśmy spektakl w ciszy. Powiedziałem przed spektaklem, że będzie w ciszy nie po to żeby podzielić ludzi na słyszących i nie. Tylko po to, żeby to był hołd dla niesłyszących, a dla słyszących (tak jak dla mnie) to była szansa poczucia Tej rzeczywistości. bez dźwięku. dla mnie (i dla Łukasza) to już zafunkcjonowało dzień wcześniej. I był to silny obraz. Wypełniany treści przez aktorów. W dobrym nastroju. (Podczas spektaklu było jeszcze lepiej - Karolina przeszła samą siebie w scenie z łańcuchami - wszyscy baliśmy się czy nie powtórzy się jej upadek dzień wcześniej - myślę, że była znowu na granicy, ale poszła na całość, i udało się - bardzo mocne). Proces tworzenia był trudny - głównie z niemożliwości dotarci

festiwal Prapremier w Bydgoszczy - betlejem

Obraz
Obejrzałem wczoraj Betlejem Polskie Teatru z Wałbrzycha (i cieszę się że to zobaczyłem ogólnie). Pierwsze 30 minut rewelacyjne, potem populizm i kopiowanie tego co już było. Na początku byłem zachwycony, że grają na serio tekst śmieszny. A potem zaczęli małpować. Okol.założone zdaje się są nieźle postawione - w ośrodku społecznym, gdzie wierzy się w cud. Potem wszystko się rozpada konstrukcyjnie. Reżyser używa skrótów, które tylko dla niego są czytelne - to znaczy konkretnie rwie tę historię. Do tego ta historia się kupy nie trzyma. Używanie nazwy Betlejem Polskie, które jednoznacznie odnosi się do Rydla jest (według mojej oceny) nadużyciem. Na omówieniach reżyser śmiało (bez zawahania) powiedział, że po pierwszej próbie doszli do wniosku, że z tekstu Rydla nie zostanie nic. To po co ta nazwa? To nie ma nic wspólnego z Rydlem, bo dotyczy raczej postrzegania społecznego, a u Rydla jest szerze spojrzenie polityczne (w końcu zabory). Czekałem na złamanie w stronę Rydla. Żałuję, że ten

Gotowy scenariusz "Bądz ze mną"

Obraz
Myśląc jak by to zrobił Mistrz Bielunas - M A M. (na pewno nie będzie to tak głębokie jak on by zrobił, ale jest wyjątkowe). Teraz mam wrażenie, że ta historia rozszerza się. Wychodzi poza proste ramy historii chłopca. Idzie to w stronę życia. Nie jest jednoznaczne. Nie kopiuję stanów wzruszenia i smutku. Łamię to myślę umiejętnie. Po raz pierwszy nagrywałem spektakl i potem weryfikowałem. Musze tak robić, bo na zimno obiektywniej sprawdza się interpretację. (prof. też tak robi). Bardzo dużo sobie obiecuję po tym spektaklu. Świetlik jest czujny i też potwierdził, że lepiej.  Teraz tylko nie spieprzyć.  Na Windowisku (gdzie gramy "Badźzemną") w jury będzie profesor. Nie chcę dać ciała, ale też obiecaliśmy sobie z profesorem, że on mi powie co tam jest nie tak. Darzę go jakąś mistyczną wręcz rewerencją. I mam do niego zaufanie. Podskórnie czuję, że to się sprawdzi. I że (może) profesor będzie zadowolony, że się rozwijam. zdj: Daniel Frymark

Ważny dzień - Viki w Teatrze Polskim

Obraz
Dziś jedziemy na premierę spektaklu według Moliera "Skąpo" do Teatru Polskiego w Bydgoszczy. Jedziemy, bo gra tam moja aktorka Viktoria Szopińska. Coraz więcej ludzi idzie w świat. I dobrze. Bardzo jestem ciekaw spektaklu, ale też jej prowadzonej przez kogoś innego. Czy będzie inna? Czy dbają tam o coś innego niż my? Ciekawe. Pamiętam jak w wieku 11 lat przyszła do mnie na pierwsze próby. Jeszcze lepiej pamiętam jak występowała Kruszyna na zakończeniu III klas w liceum. Wtedy ucieszyła się, że zapowiedziałem ją jako najmłodszą adeptkę Studia. Ten rok dla niej jest bardzo dobry - wygrała wojewódzki konkurs Poezji Polskiej. Ewa Ignaczak wyraźnie podkreśliła jej wysoki poziom. No i teraz Teatr Polski. Szaleństwo.

Moje zajęcia "edukacja teatralna" w II Lo.

więcej później.

dzisiaj - Badz weryfikacja - Seniorzy - PRL

To był bardzo pracowity dzień. Staram się eliminować zbędne rzeczy. Zamieniam tekst na obraz. Rozszerzam go. Czuję, że to to. Aktorzy muszą popracować sami nad tekstem. Ale kierunek wiem że jest dobry i słuszny. Do 4 sceny na razie wszystko jest precyzyjnie dobre.  Dziś miałem tez próbę z Seniorami. Już zmęczony. Odżyłem ich energią i chęcią i ich praca. Wypracowali bardzo dobrą jakość (chyba nie zdają sobie sprawy jak dobrą). I są zaangażowani. Jak  przyjemnie się pracowało. Znowu pomysły same się pojawiały. Myślę, że Wojtek Ziółkowski będzie zadowolony z tego co zrobiliśmy z jego tekstem. Pomysł wiem że jest dobry i mądry. Do tego ich wykonanie (a które szczególnie dbam) też jest często w punkt. Reszta dojrzeje. Jeszcze dużo czasu. Podoba mi się to. Jestem zmęczony jak pies, ale tez zadowolony z efektów. Czuję, że to ma sens.

ANIME, festiwal prapremier i to co mnie omija a nie powinno...

mam dużo pozytywu. i chęci pojeżdżenia i pooglądania. to co poza mna odnajdę gdzie mnie nie ma. proste.... nas nie ma. www.animofestival.pl/index.php?menu=animo&page=6

V E R S U S w Zninie

Obraz
Słaby spektakl od strony wykonania, ale też bez porządnej próby. Muzykę zapomniałem i nad ranem Tomasz Pepłiński mi przesyłał mailem. i konwertował. Gdyby on tego nie miał, nie dalibyśmy rady.  pięć minut przed spektaklem maiłem dopiero muzykę. czyli próba o 2 nad ranem była na sucho. (i tak udało się cos poprawić). Spaliśmy na materacach. Rano zmęczeni. Szkoda, że młodzi sami nie mogą ze sobą popróbować emocji jak ja próbuje Lolitę. Za dużo wdzięczenia się do widza. I trzy różne historie opowiadane. Nie było zespołowości. Ciągle widzowie komplementowali, że to ważny spektakl. Ale dostali 60% z tego co tam jest. ALE: nagroda główna i nagroda od jury młodzieżowego. to mnie w ogóle nie uspokoja.  nagrody: statuetki i sakiewki jury: Jerzy Welter, Piotr Morawski, Aleksandra Kugacz

6 spektakli w 7 dni.

Szaleństwo. 5 spektakl (w 7 dni) na bardzo dobrym poziomie. Przecież to nie tylko spektakl, ale też próba. Bóg się rodzi w Ciechocinie bardzo dobry. Niuansowy. Właściwie teraz zaczęłaby się zabawa. Może jeśli Łukasz będzie chciał to jeszcze to pogramy. Młodzi bardzo dobrze. Widownia zgotowała im owację na stojąco. To co robi tam Pani Wioletta jest niesamowite. Zawsze (i od zawsze) czuje się tam wspólnotowość. Ona sama ma bardzo dobrą energię. Zaraźliwą.  Ego w Ogorzelinach - zmiany scen (repetycji)  i porządna próba. Więcej dyscypliny. Władca Much w Silnie. Znowu widać, że ktoś otwarty i kompetentny prowadzi ten Dom Kultury. Zrezygnowaliśmy (po "Dziecku" w Kłodawie) ze sceny z przekleństwami - ta scena wyszła śmiesznie. Spektakl od 1/3 trzymał niesamowicie. Właściwie zrobił się z tego niezły horror. Bardzo mi się podoba w jaką stronę ten spektakl idzie. Gdyby Błażej wszedł zamiast Dominika byłoby super,ale to nie takie proste. Ambicje i duma. A ja chyba nie umiem z tym

Snieżka ostatnia

więcej potem.

wystarczy nagród.

Obraz
We wtorek kiedy jechałem z Małą do Gdańska miałem bardzo dobry dzień - na myślenie. Wyklarowały mi się pewne rzeczy. Doszedłem do jasnych wniosków - przestały mnie cieszyć nagrody. Przez jakiś już czas jeżdżę po to, żeby się skonfrontować i zobaczyć ile nam jeszcze brakuje do poziomu teatru zawodowego. Brakuje nam sporo. Nierówne jest wykonanie co właściwie wydaje się normalne biorąc pod uwagę materię z którą się zmagamy. (Ale jest to też moja wina, bo zostawiam aktorom zbyt dużo swobody; treść się wymyka, jest ledwie dotknięta; długa trwa rozwój treści). Z drugiej strony chyba trudno przejść obok naszych spektakli obojętnie.  Jednak jakoś kwestionuję (chyba od czasu spotkania z prof. Bielunasem) czy my cokolwiek wyrażamy NAPRAWDĘ.  Jakoś doszło do mnie gdzie jest problem z Oskarem, że nie samo wywoływanie emocji jest kluczem i co gorsza poddawanie się temu - bo skoro wywołuje emocje to wystarczy (w tym sensie Dzieło jest mocne i Versus, bo dodatkowo daje zaskakujący kontekst

E G O w Ogorzelinach - drugi spektakl, weryfikacja efektu

Obraz
E G O - było to nie tak silne jak w fosie, bo zabrakło doświadczenia w radzeniu sobie z inną przestrzenią. Muzyka jest robiona na dużą przestrzeń w punkt. Tu aktorka stoi i czeka na tekst. (Raz przyspieszyłem i obciąłem jej kawałek tekstu). Zauważyłem (potwierdzone dobrą krytyką Darii), że faktycznie powielam sceny. Niby ma to snes fabularnie, ale udałoby mi się znależć inny środek. I znajdę go w dwóch scenach.  Ogólnie spektakl ma bardzo mocne plastyczne sceny, ale szybko pomysł z komputerem się zużywa. W Ogorzelinach jakoś nie doszło chyba do odbiorców o co chodzi (pogłos nagranego głosu Klaudii). Reasumując: dwie sceny do zmiany, łącznie ze sceną śmierci Klaudii B. i sceną miłości - zbyt w punkt.  Muszę mieć trochę czasu. Na razie mam mały maraton - gramy 5 spektakli (różnych) w 5 dni. Za dużo. Czuję to już. ale też ważne to wszystko.

Prapremiera "Chłopów"

Obraz
Po trzech dniach warsztatów z prof. Bielunasem, które były bardzo intensywne, pojechałem z nim do Gdyni na prapremierę "Chłopów" w Muzycznym (nowym, wielkie otwarcie). Z profesorem przed lub po warsztatach gadaliśmy sobie o teatrze, a właściwie to ja pytałem, a profesor odpowiadał. Trzy dni słuchałem o tym jaki teatr może być. Tym razem nie to co dostałem od Ewy, albo Stanisława, tylko dużo "pierwotniej" - podejście do tematu i "głębia", czyli od strony "idei". Dotychczas wydawało mi się, że nie najgorzej u mnie z tym, ale teraz zacząłem wątpić. W każdym razie premiera była straszna. Na pewno jest to efekt trzydniowych rozmów - to tak jakbym nagle zobaczył antytezę wszystkiego o czym mówił profesor. Była to bardzo cenna lekcja. I cieszę się, że ten spektakl zobaczyłem, bo bez tego nie miałbym szansy zweryfikować tego "naprawdę". Nie chce mi się pisać, co w tym spektaklu było nie tak. Wystarczy, że zmieniło się moje podejście do prowa

warsztaty z prof. Bielunasem - Młodzież kontra.. Mikołaj - dzień1

Obraz
Tak jak myślałem to spotkanie jest owocne. Owocne, bo mogę zapytać o rzeczy, które mnie interesują w teatrze i wiem, że zawsze usłyszę przemyślaną odpowiedź. Co do samych warsztatów - jestem ogólnie zaskoczony. Czasami na plus, czasami na minus. To dopiero pierwszy dzień, ale widać od razu kto nie rozumie metody pracy opartej na dystansie. Oni potrzebują pomocy i myślę, że dziś z profesorem się tym zajmiemy. Świeże pierwszaki to mają. Jest dystans i nie ma przekombinowania w tekście. Trzymać intencję. Moi bardziej doświadczeni część bardzo dobra, a część szuka nie w tych rejonach nie wiedząc czego się chwycić, najczęściej odnosząc to do dramatu. I robi się poważnie. Dystans jest tą umiejętnością zniekształcenia/wyolbrzymienia rzeczywistości. Od strony aktora ja zawsze wiem, że coś ma być śmieszne i grając te partie "uśmiecham się" do tekstu i rozluźniam go formalnie. Dobrym przykładem jest postać Julii, która nic jakby nie robi tylko (sic!) trzyma formę postaci (znudzony

fragment ważnej dyskusji

FRAGMENT JEDNEJ Z WAŻNIEJSZYCH WEWNETRZNYCH DYSKSUJI o sensie OKRu i nagrodach. Widać tu mądrość "starego" składu, który już rozumie. Grzegorz Szlanga tego jeszcze nie wiem jak przekonać ludzi o wartości poezji, prozy bez popadania w patos, a zarazem oddając temu należną wartość... dzisiaj próbowałem, ale już mam sygnały, że jednak wynik konkursu się najbardziej zapisuje w waszej świadomości. (powiem wam też że czasami źle jest wygrać, bo wygrana usypia czujność; stwarza poczucie "jestem dobry i wystarczy", a to jest śmierć dla życia (pseudo)artystycznego). Myślę, że wiem co mówię. (Na pewno z Łukaszem tego doświadczyliśmy - jak oczyszczająca jest porażka). Bardzo mi zależy, żebyśmy umieli rozmawiać z widzem. Ale też umieli sobie dać szansę. SPOSÓB MYŚLENIA. Wyjątkowy. Jednostkowy. "Mój". Tylko to jest ważne w tym świecie. "nie wyszło" - z tym trzeba się pogodzić. To jest nasz chleb powszedni. zadowoleni zawsze będą przegr

zaczyna sie... :)

Jutro zaczynamy z prof. Bielunasem Mikołajka. Mam bardzo dobre przeczucie... co do wszystkiego. Nauki ciąg dalszy.